photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 12 MAJA 2013

Umieraj ze mną.

Czy dasz radę kochać, mimo, że ja nie umiem już sam, bez Ciebie wstać? Jestem tak głupim człowiekiem. Cały czas miewam złudne wrażenie, że coś jeszcze da się zrobic, że coś można uratować, że coś jeszcze jest w moich rękach. Tak naprawdę nie mogę nic. Nie potrafię. Jestem tchórzem. Przecież mogłabym powiedzieć co myslę, co czuję. Miałam żyć tak jakby jutro miało się nigdy nie pojawić. Mówić o wszystkim otwarcie, a co robię? Wszystko odkładam. Nie miało tak być. Żyję naprzeciw sobie. Opuszczam najważniejsze i za szybko się poddaję. Jestem.. bezwartościowa. Chcę dać komuś całą siebie, chcę uszczęśliwiać soba ludzi. Nie mam ochoty dłuzej tkwić nigdzie. Odległość. Dlaczego to wszystko musi tak bardzo utrudniać. Dlaczego szukam sobie na siłę problemów? Brak mi odwagi. Na wszystko. Nie walczę, użalam się nad sobą. Po co ja tu jeszcze jestem? Nie mam tego czego potrzebuję do szczęścia, a nieszczęśliwy człowiek to wrak. Nie ma w nim odrobiny życia, enegii, chęci na dalsze życie. Boję się zaryzykować, boję się ponieść, zaprzeczyć światu. Pójść z tym czego pragnę, nie co powinnam robić w życiu. Chcę w końcu oddychać czystym powietrzem w jego pełnym składzie. Stuprocentowym tlenem. Brakuje mi tego. Chcę, tak bardzo. Nie wiem czy zauroczenie da się wyleczyć. I te śmieszne motyle w brzuchu gdy tylko czytam: "Jesteś wyjątkowa" z jego ust. Nie wiedziałam, że kiedyś to poczuję. Nieidealna nawet dla Boga. Nie umiem składać myśli. Jestem.. właśnie, kim jestem? Czas chyba odpowiedzieć sobie na to pytanie prosto w oczy. Powiedzieć kim chcę być, kim powinnam być, a kim jestem. Spróbować połączyć to w jedno. Być dla siebie spełnieniem. Mentalnym egoistą. Cieszyć się każdą chwila. Uśmiechać do ludzi, akceptować siebie, kochać bliźnich, szanować innych, doceniać. Uczymy się wszystkiego na nowo. Uczymy się jak zdrowo żyć. Jak nie ufać nadziei. Zaufanie i przywiązanie mnie zabija. Umieram z każdą minutą. Marnuje życie. Grzeszę. Przepraszam za to Boga. Przepraszam za bezuzyteczne stanie w miejscu. Za brak ruchu. Chociaż może to lepsze nicz cofanie się do punktu wyjścia, albo raczej startu? Sama nie wiem. Jestem cholernie leniwa. Nie robię nic. Nie chce mi się. Czas najwyższy zadbać o to co wazne. Chcę odpocząć, poczuć smak beztroski. Wyjechać. Sprawdzić czy moje uczucia są prawdziwe. Przestać się bać. Urodzić się z nim na nowo. Zaszaleć. Poczuć jego ciepło. Poczuć to jaki jest opiekuńczy. Być przy nim, płakać przy jego poku, otulać jego ramiona, drżeć z nim. Chcę tego, chociaż jestem jeszcze taką smarkulą. Dzieciaki dorastaja chyba już trochę szybciej. Ewolucja znowu się sprawdza. Dziwne, ale prawdziwe. Potrzebujemy miłości, zrozumienia, akceptacji, bliskoci, drugiego życzliwego człowieka. Chcemy móc wierzyć w lepsze jutro. Chcemy badać nieznane, przeżywać życie w stu procentach, nasycać się powietrzem. Kochać przeszłość, utrwalać dobre wspomnienia. Chcemy być częścią tego świata, ale zawsze ktoś lub coś nam przeszkadza. Nie wiemy jak dotrzeć do tej nirwany. Nie wiemy jak doznac ukojania. Nie ma przepsiu na szczęście. Nie ma vademecum: Jak żyć w pełni. Jak nie tracić ani chwili. Jak kochać. Przydałby się taki poradnik. Myslę, że jego sprzedaż przerosłaby oczekiwania. Kończę, zagubiłam się. Pływam po nieznanym oceanie. Chcę brnąć w przód. Chcę... żyć.