photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 10 LISTOPADA 2013
211
Dodano: 10 LISTOPADA 2013

Siedziałem na skraju łóżka i ćmiłem papierosa. Nie zdjąłem nawet płaszcza. Kolorowy blask neonu przebijał przez okno półmrok pokoju nadając dymowi fantazyjne kształty. Patrzyłem na nie z zaciekawieniem zastygając w bezruchu na długie chwile, a popiół w tym czasie sypał się na dywan. Nie dbałem o to, pilnowałem tylko, żeby żar nie spadł i nie spowodował pożaru. Było już grubo po północy, a ja miałem ciężką głowę. Papieros miarowo się dopalał, aż w końcu niemal całkowicie zgasł. Rozgniotłem go na poręczy łóżka zostawiając nieładną, czarną plamę. Peta rzuciłem na podłogę. 

Rozejrzałem się po pokoju. Był dość spory i bardzo zabałaganiony. Oprócz wielkiego łóżka na którym siedziałem nie było w nim wiele mebli. Stał niewielki stół, parę krzeseł i coś na kształt regału, który tonął w szpargałach. Wyglądało to trochę jak by czas zatrzymał się tu 30 lat temu. Kryształy, wazony, stare radio. Na krzesłach wisiały bezładnie ubrania, na stole dostrzegłem resztki jedzenia. Mimo mroku czułem, że jest tu brudno. Nie przeszkadzało mi to. Było mi niedobrze. Wyciągnąłem z kieszeni paczkę z kokainą i wysypałem jej część na dłoń. Zatkałem jedno nozdrze i wciągnąłem gwałtownie biały proszek do nosa. Przez chwilę czułem w nim dziwny chłód, a po chwili gorzki i cierpki smak ogarnął moje gardło. Po paru minutach głowa zrobiła się mniej ciężka, a pokój mimo ciemności wypełniły zaskakujące kolory. Uczucie mdłości ustąpiło.

Za drzwiami szumiała woda. Słychać było jak strumień wody bił po ścianach kabiny prysznicowej. Osoba, która się kąpała robiła to bardzo intensywnie. Tępo patrzyłem na drzwi do łazienki. Miałem wrażenie, że czas się zatrzymał. Spojrzałem na zegarek, ale miałem kłopot z dostrzeżeniem na nim wskazówek. Po chwili wydawało mi się, że je widzę, ale dał bym się zabić, że poruszały się w odwrotną stronę. Wiedziałem, że to nie możliwe, jednak złudzenie było bardzo silne. Szum ulicy i szum wody łączyły się ze sobą i miałem wrażenie, że otacza mnie niewidoczna, płynąca urwistym strumieniem rzeka. Nie odrywając stóp od podłogi przewróciłem się na plecy i ległem na łóżku. Patrzyłem na sufit, na którym igrały kolorowe prążki światła. Kokaina wzmacniała moje doznania i chociaż zdawałem sobie z tego sprawę, to jak zauroczony wpatrywałem się w igraszki barw na popękanym suficie. 

Wygrzebałem z kieszeni zapalniczkę i paczkę papierosów. Nie bez trudu zapaliłem jednego z nich i wetknąłem sobie do ust. Puszczałem dym nad swoją głową obserwując jak światło załamuje się w nim tworząc fantastyczne obrazy. Po chwili miałem wrażenie, że lewituję pośród dziwnych, burzowych chmur, które właśnie zbierają się do potężnej nawałnicy. Mrugające, białe światło jednego z neonów przypominało mi błyski piorunów. 

- Trach..... - powiedziałem na głos.

Głos miałem dziwnie obcy i zachrypnięty. Wydawało mi się, że lewituję z całym łóżkiem. Chciałem się podnieść, ale nie byłem wstanie zmusić organizmu do takiego wysiłku. Czułem jak popiół z papierosa, którego trzymałem w ustach sypie mi się po policzku, jednak nie zamierzałem nic z tym robić. Czekałem tylko, aż żar z niego spadnie na moją skórę i mnie oparzy. Nie dbałem o to. Można powiedzieć, że nawet na to czekałem, ale nic takiego nie nastąpiło.

Szum wody umilkł. Papieros zgasł sam, a ja dalej leżałem w bezruchu. Światła wokół mnie pulsowały, a ja nie miałem siły nic zrobić. Było mi dziwnie wesoło, choć wiedziałem, że to wyłącznie sprawa kokainy. W piersiach czułem ciężar niemal taki sam jak zawsze. Sięgnął bym po kolejną działkę, ale nie mogłem ruszyć rękoma. Za drzwiami do łazienki słychać było jak ktoś się krząta. Coś ustawia, coś otwiera i zamyka. Po chwili zapanowała tam cisza i usłyszałem trzask przełącznika wyłączającego światło. Poświata wydobywająca się przez szparę pod drzwiami znikła. 

Drzwi powoli się otworzyły i zobaczyłem w nich sylwetkę kobiety. Uniosłem wyżej głowę, aby lepiej ją widzieć. Była po czterdziestce i nie grzeszyła urodą. Ubrana w tandetną bieliznę, wyglądała raczej na manekina niż na żywą osobę. Półmrok maskował jej niezdarny makijaż przykrywający marną cerę, jednak nawet w takich warunkach mogłem dostrzec, że ubranie nie było pierwszej nowości. Opadające piersi prześwitywały przez lekką bluzeczkę, a silne nogi oplatały nienaturalnie naciągnięte pończochy. Jedna z nich była wyraźnie niżej niż druga. Nie miałem więcej siły i głowa ponownie upadła mi na łóżko. Przed oczami znów miałem sufit pełen kolorów układających się w przeróżne kształty. Słyszałem jej kroki wyznaczane dźwiękami obcasów uderzających najpierw twardo w podłogę, a potem tłumionych przez dywan. Wlazła na mnie niezdarnie siadając na moim brzuchu. Jęknąłem, bo zrobiła to mało delikatnie, na szczęście jednak zorientowała się i nacisk zelżał.

- Kotku, przepraszam, że musiałeś tyle czekać....

Głos miała przyjemny, ale jej słowa brzmiały tak nieszczerze jak to tylko możliwe. W ogóle mnie to nie dziwiło ani nie przeszkadzało w najmniejszym stopniu. W jakimś stopniu było mi jej żal. Patrzyłem na nią i na ślepo wyciągnąłem z kieszeni kolejnego papierosa. Resztkę poprzedniego wyplułem po prostu na pościel obok mnie. Grymas niezadowolenia przebiegł przez jej twarz. Wetknąłem jej w rękę zapalniczkę, a sam zacząłem grzebać w kieszeniach marynarki. Ona w tym czasie podpaliła mi papierosa. Po chwili wyciągnąłem gruby plik banknotów i bez liczenia wsadziłem jej w stanik. Pieniądze rozsypały się wokoło. Na jej twarzy nie było już grymasu.

- To dla ciebie wymamrotałem starając się aby papieros nie wypadł mi z ust.

- Kotku, za tyle zrobię co sobie tylko życzysz....

- Masz czystą pościel? - zapytałem.

Zdziwiła się.

- Mam - odpowiedziała po chwili.

- To wyciągnij ją i zmień.

Patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Gdybym powiedział do niej po węgiersku miała by chyba równie zdziwioną minę. Musiała jednak szybko przeprowadzić w głowie odpowiednią kalkulację widząc rozsypane wokół banknoty, bo wstała, pozbierała je dokładnie i wyszła z pokoju. Przyniosła po chwili nową pościel i to jeszcze zapakowaną w folię. Popatrzyła na mnie jak by nie wiedząc co ma teraz zrobić, skoro zalegam na łóżku. Przewróciłem się na bok i zwlokłem na podłogę. Usiadłem pod ścianą i machnąłem na nią ręką. Widziałem, że jest wciąż bardzo zaskoczona, ale podeszła do łóżka i zaczęła zmieniać poszewkę. Chociaż była niezbyt ładna, to z przyjemnością patrzyłem jak sprawnie idzie jej cała operacja. Zerkała na mnie z ukosa jak by niepokojąc się czy nagle się nie zerwę i nie walnę czymś w tył głowy. Ja jednak wydobyłem z kieszeni jeszcze jedną torebkę z kokainą i nie zważając na jej towarzystwo wciągnąłem nosem. W momencie gdy układała poduszki, miliony kolorów uderzyły mnie w oczy, a pokój zamienił się w lunapark. Wstałem lekko jednak czułem, że jestem zmęczony. Patrzyłem na kobietę a ona na mnie. Nie widziałem jej zaskoczonych oczu, ale pięknie falujące włosy i czerwone niczym ogień usta. Uśmiechała się, a jej zęby błyszczały niespotykaną bielą. Zdawała mi się unosić w powietrzu. Nie podniecała mnie, wydawała mi się raczej zjawą niż żywą osobą. 

Padłem na pachnące świeżym materiałem łóżko. Zapach był tak intensywny, że kręciło mi się w głowie. Kolory na ścianach kręciły się tak szybko, że zawirowało mi w głowie. Znów było mi niedobrze, ale poczułem senność. Nareszcie. Klepnąłem porozumiewawczo w łóżko obok mnie. Usiadła. Wziąłem ją za dłoń, która była zaskakująco sucha i chropowata. Ale była ciepła. Mile ciepła.

- Opowiadaj - powiedziałem - Opowiadaj....

- Ale co mam opowi...... 

Ścisnąłem ją mocno za dłoń.

- Opowiadaj powtórzyłem zdecydowanym głosem.

Przez chwilę milczała, a potem zaczęła coś mówić. Mi jednak było już wszystko jedno. Jej słowa szumiały niemal tak samo jak poprzednio woda w łazience. Zlewały się z szumem ulicy i otulały moją głowę. Miałem zamknięte oczy jednak pod powiekami wciąż widziałem migające kolory. Powoli jednak bladły, a ja zapadłem w sen który dał mi ukojenie.

 

'' Istniejemy tak długo, jak długo pozostajemy w czyjejś pamięci...''