photoblog.pl
Załóż konto
Dodane 17 GRUDNIA 2015
207
Dodano: 17 GRUDNIA 2015

zero

nic mnie tak nie wkurwia, jak te pseudointelektualistki, które wciąż spotykam. "nienawidzę swojej mamy, bo mnie urodziła". "śmierć jest piękna, dzięki niej będę wolna". albo jeszcze lepiej: "spróbuję się zabić, ale tak nie dokońca, żeby mnie na oddziale zamknęli, bo tam tacy fajni ludzie". taa, więcej emo-zdzir. "moja pani psycholog mi bardzo pomaga". mam dość psychologów i innych wspaniałych lekarzy, przez pół roku w "domu bez klamek" wystarczająco długo się z nimi nasiedziałam. "ojeej, masz takie fajne blizny! bardzo bolało?". nie, uszkodzenie ścięgien do jak zadrapanie na kolanku. dlaczego nie mogę spotkać nikogo, kto spojrzy na mnie, sama nie wiem, normalnie? kto nie będzie widział we mnie jakiegoś chorego wzoru do naśladowania, bo przecież im bardziej dziewczyna chuda, pocięta i zeszmacona, tym fajniejsza?

 

 

 

cóż, nie o tym miałam pisać. w gruncie rzeczy chciałam się tylko przedstawic i zwięźle wyjaśnić, dlaczego w ogóle się tutaj znalazłam. mam imię, nazwisko, matkę, psa i tak dalej, ale wolałabym zostać tutaj względnie anonimowa. parę osób, które prawie nie widzą we mnie potwora-hipstera mówi na mnie Uma, głównie ze względu na moją miłość do samej Umy, Fall Out Boy i wszystkich możliwych odniesień wspierających homosiów. sama niby jestem bi, ale zawsze lepiej mi się układało z dziewczynami. spokojnie, nie jestem z tych lesb "do drugiej bazy". żygać się chce, jak się myśli o tych pozerkach. wracając do tematu, będę się tutaj nazywać Uma. nie ma sensu, żebym się tutaj jakoś szczególnie rozpisywała odnośnie moich zainteresowań, bo będzie na to czas w kolejnych wpisach. nie mniej, jeśl chcecie coś widzieć, pytajcie. postaram się nie gryźć.

tak naprawdę, to jestem po prostu strasznie smutną i samotną, zagubioną dziewczynką, która trochę nie wie, co ze sobą zrobić. wpuścili mnie do tego świata, nikt od dawna nie pilnuje mnie z lekami, nikt nie postrzega mnie jako kogoś, kto potrzebuje pomocy, więc też o nią nie proszę. w końcu chcę być silna. poza tym, jestem chyba kimś w rodzaju introwertyka (a może po prostu hipokryty?): niby tak bardzo potrzebuję kontaktu z ludźmi, a z drugiej strony NIENAWIDZĘ rozmawiać, BOJĘ SIĘ nawet własnej matki, gdy wejdzie do mojego pokoju bez pukania i ogólnie rzecz biorąc, wszystkich postrzegam jako potencjalne zagrożenie. ten blog ma więc swego rodzaju funkcję "odaspołecznienia" mnie, chociaż nie był to główny impuls, do jego założenia.

 

jeszcze w zeszłym roku ważyłam 39kg przy wzrości 165cm. mam za sobą epizod anoreksji bulimicznej. po moim "cudownym ozdrowieniu" waga nie chciała przestać wzrastać, a ja przez jakiś czas nie zwracałam na to większej uwagi. i tak oto znalazłam się w obecnej sytuacji, kiedy ważę prawie 60kg, nienawidzę jedzenia, swojego ciała i samej siebie, a mimo to jem, nie ćwiczę i wciąż postanawiam poprawę, a potem grzeszę na potęgę. koniec z tym. trochę samodyscypliny, dziewczyno. nie mówię, że chcę znów być szkieletorem, który nawet sam oddychać nie potrafi (białaczka i problemy z tarczycą nie są pożądane u anorektyczek - spokojnie, nie jest źle, ale o tym innym razem). dążę do 44kg. cudownie byłoby osiągnąć chociaż zbliżoną wagę do wakacji, ale powoli. pierwszy cel, to schudnąc tyle, ile jestem w stanie obecnie - albo chociaż wejść w pewien rytm - do 16 stycznia. niewiele czasu. wiele do zrobienia. staram się nie podchodzić do tego sceptycznie.

 

tak więc blog ma mnie wspierać i pomagać mi w sprawowaniu kontroli nad światem wokół mnie - kiedy piszę, mam wrażenie, że nikt i nic nie jest w stanie mnie zaskoczyć.

 

przepraszam bardzo, że ta notka jest taka długa, ale pewne słowa po prostu prosiły się o wypowiedzenie. dziękuję z całego serca, jeśli ktoś dotrwał do końca. obiecuję, że jeśli spotkam kiedyś Doktora i będę z nim podróżować w czasie - wpadnę po Ciebie.

 

jeśli dostrzeżecie jakieś błędy ortograficzne, dajcie mi proszę znać. mam dysleksję i nie wszystko wyłapuję - zwłaszcza, gdy piszę "na szybko".

 

no to do jutra, czy coś.

Uma