Jestem nikim. Wciąż. Nieustannie. I to się nie zmienia. Zawsze byłem, jestem i będę do końca życia.
Może właśnie nadszedł czas, aby spoważnieć. Przestać zachowywać się jak typowe dziecko, zniwelować ten syndrom, najlepiej do czystego zera. Wziąć się za siebie. Przestać myśleć o samych przyjemnościach; o smacznym jedzeniu, o wylegiwaniu się w łóżku, spaniu do południa, o seksie, siedzeniu w necie cały czas i innych tym podobnych. Bo ile można.. To żenujące. Wręcz żenująco smutne.
Ludzie się zmieniają. Więc ja chyba też mogę.
Jeśli nie - trudno. I bez tego jestem nikim.
Idzie przywyknąć.
Dobranoc(?).