Dość późno już, ale po tylu wydarzeniach, po wieczorze pełnym wrażeń człowieka bierze na rozmyslania... Nie moge zasnąć, nie czuje zmęczenia fizycznego, a bardziej psychiczne... kolejny raz poza domem przesz dłużej niz weekend... rozstanie i tęsknota... to zabawne, nie spodziewałam się, że kiedykolwiek za tęsknię za kurczakiem i warzywami... będąc prawie 1800 km od domu człowieka dopadaja przemyślenia na nie jeden temat... w tak niesamowitym miejscu, w innym otoczeniu, w pewnego rodzaju odosobnieniu człowieka docenia to co ma, poznaje samego siebie, rozpracowuje siebie samego i reakcje w danych sytuacjach... wracając do sytuacji z minionej nocy... impreza, przed oczami wirujący świat, ogólne osłabienie organizmu i psychiczne podminowanie... zostałam sama, w obcym kraju, w otoczeniu pijanych, i Bóg wie co jeszcze, ludzi... położyła m głowę na kolanach, odczuwalam nieprzyjemny chłód... podeszli, podeszli we trzech... zaczęło się niewinnie, kompementy, ale szybko przeszli do sedna... sprośne propozycje, odurzajace cuda... to nie brzmiało dobrze... otoczyli mnie, czułam się osaczona, odczuwalam przeszywajaca samotność... obnazal sie, obnazal sie przede mna... boje się pomyśleć co byłoby dalej... to żart, próbowali sie tłumaczyć, ale takie sytuacje zmieniają jakąś cząstkę nas, a to właśnie z tych cząstek kształtujemy siebie i swoją osobowość...