Obudziła się.
Leżała na łóżku, w ciemnym pokoju. Widziała tylko zarys niektórych mebli, nic poza tym. Czuła, że leży w satynowej pościeli, która lekko gładziła jej bladą skórę. Nie wiedziała, gdzie jest. Nie wiedziała, która godzina, a nawet jaka pora dnia jest. Wiedziała tylko, że jest zmęczona, obolała i ledwo się rusza.
Spróbuję się odezwać - pomyślała.
Otworzyła usta z nadzieją, że wydobędzie z siebie jakikolwiek dźwięk. Jej zachrypnięty głos był niczym jakiejś staruszki konającej w cierpieniach.
Nagle usłyszała skrzypnięcie drzwi i kroki. Do pokoju wszedł mężczyzna. Wiedziała to, po zarysach jego talii. Był bardzo umięśniony, lecz z umiarem. Miał na sobie bluzkę na ramiączkach i zapewne dresy. Nie wiedziała w jakim kolorze, przecież było ciemno. Patrzyli na siebie. Mijały minuty, a on ani drgnął. Ona zresztą też. Nagle poczuła silny ból w okolicach nogi i musiała ruszyć się, choć tego nie chciała. On, zdezorientowany, podbiegł do niej, złapał ją za rękę : " Nic Ci nie jest ? Znalazłem Cie na ulicy, leżałaś i wyglądało to tak, jakbyś umierała" - rzekł do niej.
- Wszytko chyba w porządku.. - zamrugała.
Teraz widziała wyraźniej zarys jego twarzy. Miał zimne ręce, niczym umarlak. Ona zresztą też.
- Wybacz, jest noc, a ja zasłoniłem okna. Dziś jest pełnia. Odsłonię je. - odparł, po czym wstał, podszedł do okna i jednym szarpnięciem odsłonił je.
Szybko zasłoniła oczy, bo księżyc oślepił ją w jednej chwili. Po minucie jednak przyzwyczaiła się do jego blasku. Terasz widziała nawet niektóre kolory. Na przykład kolor jego oczy, który był czarny.. Tak jak jej. Niesamowite było, jak byli do siebie podobni.
- Och, przepraszam. Nawet się nie przedstawiłem. Mam na imię Eric i, cóż..
- Ocaliłeś mi życie..
- No tak - odparł zakłopotany.
- Dziękuję Ci, jak mogę Ci się odwdzięczyć ?
- Nie musisz, naprawdę. Może odwieźć Cię do domu ?
- Nie mam domu. Już nie.
- Uciekłaś..- bardziej to stwierdził, niż zapytał.
- Może tak, może nie. - nie chciała opowiadać o cioci Amy.
Nie odpowiedział. Myślała nad czymś gorączkowo. Jego czarne włosy świeciły w blasku księżyca. Jego oczy również. Był taki piękny. Ręka Isabel uniosła się i zanurzyła w jego miękkich, prostych włosach. Nagle powstrzymała się, odsunęła na bok fantazję i przeprosiła.
- Nic się nie stało. To było nawet...miłe.
- Wybacz, to moje chory wymysły.
Pochylił się. Teraz ich usta dzieliły jedynie trzy centymetry.
- Nie wiem czy mogę. - rzekła. Cha, Cha. Przecież mogła, jak najbardziej. Marzyła o tym.
- Ale ja wiem. - pochylił się jeszcze bardziej, a ich usta złączyła więź miłości.
_______________
No to proszę :3
" Miłość jest radością świata, słońcem życia, wesołą melodią na pustyni..."
Inni użytkownicy: janek1118purpurraahoccaayrton123johnybbbemillyyy0987misjonarzetarnowsahasularahajpanek94amandooo
Inni zdjęcia: Night City... svartig4ldurLocum. ezekh114Bez kategorii gnomkowybebokOpuszczony. ezekh114Narodowy. ezekh114... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24