bum bum
Wśród moich znajomych zaczynają się 18nastki, co daje mi do myślenia, że powoli się starzeje, ugh. Jednocześnie w związku z tym nadarza się wiele okazji do wyjścia i oderwania się na parę godzin od codziennej rutyny, gdzieś nad wodą, przy płonącym ognisku.
Długi weekend rozpoczął się z jednej strony na prawdę w porządku, a z drugiej nieco inaczej niż bym tego chciała. Z racji wczorajszych urodzin Michała w plenerze, nabawiłam się zapalenia pęcherza i worków pod oczami. No, ale było warto, pomijając wszystkie dziwne (?) incydenty. Dzisiaj niestety humor w ogóle mi nie dopisywał, pomimo że razem z Tomkiem obejrzeliśmy dwa filmy, które normalnie powinny mnie rozbawić. Jednak mała ilość snu i życie nocnego marka zdecydowanie nie są dla mnie.
Co do zbliżających się wielkimi krokami wakacji, plany uległy nieco zmianie, jednak jedynie na lepsze. Gdańsk zamienił się w Kraków z rodziną i Tomkiem, a ja jestem niezwykle szczęśliwa, że znowu mam okazję odwiedzić to niezwykle miasto.
Co więcej, zrobiłam sobie kolczyk. Mała poprawka, zrobił mi go mój prywatny i utalentowany piercer Rafał (robie Ci reklamę, liczę na zapłatę w postaci czegoś smacznego). Pomimo że planowałam przekuć dolną wargę skończyło się na smiley'u, który pięknie ozdabiania moje przednie ząbki. Jestem z niego na prawdę zadowolona, w przeciwieństwie do rodziców i Tomka, ale czego innego mogłam się spodziewać D:?
Cóż, wpis jest nieco chaotyczny i krótki, ponieważ pisze go na telefonie, spiesząc się do mojego kulawego niedzwiadka, który czeka na mnie u siebie w domu. Sernik z galaretką truskawkową mojej mamy, na pewno dobrze mu zrobi.