photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 23 MAJA 2016

Soundtrack : http://youtubeonrepeat.com/watch/?v=nvUeo5sagkA

Nie zaskoczę Cię już niczym. Wiesz chyba już wszystko, a jak nie - o reszcie pewnie się domyślasz. Jednak pozwól mi to wszystko ubrać w lepsze, właściwsze i ładniejsze słowa. Nasze dzisiejsze spotkanie było dla mnie najważniejszym w życiu (za parę lat wracając do tej notatki pewnie uśmiechnę się czytając to). Najważniejszym, bo od niego zależały moje dalsze losy, mimo że nie wyglądało na takie. Niczym Cię nie obwiniam, nie mam żadnych pretensji - uprzedzam, jeśli czytając poniższe w ten sposób odebrałabyś. Jest wieczór, w dodatku pełen refleksji.

Przyznaję się bez bicia, że to, co mówiłem czasem w gimnazjum i co było wyrwane niczym z dialogów z melodramatów często było wypowiadane ot tak pod wpływem impulsu. Te wszystkie porównania, żeby Ci przekazać to ile dla mnie znaczysz wydawały mi się prawdziwe, dlatego to wszystko wypływało z moich ust. Nigdy Cię nie okłamałem, czasem tylko nie zdawałem sobie sprawy z tego co tak naprawdę mówię. Minęło już sporo czasu i teraz mogę stwierdzić jedno : chciałbym, żeby niektóre z deklaracji pt. "na zawsze" okazały się pustymi słowami.

Ale się nie okazały i nie okażą.

Szybko się w Tobie zakochałem, Twój urok sprawnie zadziałał. Zawsze ceniłem w Tobie szczerość, posiadanie własnego zdania i to, że potrafiłaś stawiać na swoim (to było odpowiednio wtedy, kiedy Ci prawie zawsze ulegałem ;) ). Poza tym zatraciłem się w Twoim spojrzeniu. Ot gimnazjalne zauroczenie. Tylko, że ja Cię kocham nadal, pragnę Cię i tęsknie za Tobą. Nie tłumacz tego tym, że to wszystko tylko przez wspomnienia, którymi wciąż żyję. Nie jest tak. I tak samo czułem się zaraz po naszym rozstaniu, dwa lata później, gdy przez chwilę gościłaś zagubionego rozbitka i cztery lata później, dzisiaj. Można powiedzieć, że do trzech razy sztuka, która się nie odbędzie.

Powinnaś mi wybaczyć to, dlaczego moja iskra nadziei znowu przerodziła się w płomień. Ostatnio gdy spotkaliśmy się pomyślałem, że to "coś" ożyło i w Tobie. Co niby miałem pomyśleć, gdy sama się we mnie wtulałaś, całując mnie po szyi i dając się "miziać"? Spotykając się z Tobą naprawdę ciągle miałem w głowie to, że to mogło być nasze ostatnie spotkanie. (Przywołując swój własny pamiętnik : "Fakt, że kiedyś będę miał z nią tyle wspólnego co z człowiekiem, który dzisiaj przy kasie komentował "tu może będzie szybciej", rodzi we mnie wątpliwość w sens czegokolwiek. Jest kimś wyjątkowym dla mnie. Wyhodowaną różą. Znaczy to tyle co tęsknić.")  Chwilami jestem dobitnym realistą i nie chciałem się oszukiwać tym co "może" będzie. Zdążyłem już zauważyć to, jak znajomości zostają łatwo zrywane. Zamknij oczy i pomyśl teraz, co mogłem poczuć, kiedy właśnie tak wyglądało nasze "pożegnanie"?

Euforię. Zacząłem sobie dosyć łatwo wyobrażać, że jesteś "moja", że zdobyłem swój "obiekt pożądania". Chciałem Cię dzisiaj spotkać, żeby dowiedzieć się co wtedy "autorka miała na myśli". Zastałem Cię już twardo stąpającą na ziemi. Dlatego też rozmowę zacząłem od milczenia, bo jak możesz się domyślać wyobrażałem to sobie inaczej (w przeciwnym wypadku bym tak nie usiłował się z Tobą spotkać). Co te pieprzone emocje robią z człowieka. Stojąc przy lustrze miałem ochotę opluć samego siebie. Mając łzy w oczach, co jest chyba jedną z najwstydliwszych rzeczy dla faceta, nie wiedziałem kim jestem. Jak to jest, że na co dzień myślę dobitnie analitycznie, a przy Tobie tracę głowę? Tak samo ją straciłem, gdy impulsywnie Ci to napisałem ostatnio. Czas pomiędzy naszym ostatnim spotkaniem a dzisiejszym był jednym z najdziwiejszych jakie ostatnio przeżyłem.

Teraz albo się uśmiechniesz, albo zamkniesz oczy, żeby zatrzymać łzy, albo westchniesz widząc taki komentarz.

Dla mnie, dzisiejsze spotkanie decydowało o tym, czy będziemy się kochać na wieki, czy mam jednak zostać przy "werteryźmie". Znam odpowiedź. I jestem sam sobie winien, że tak łatwo potrafię dawać porywać się marzeniom. Czym wyżej z nimi polecę, tym z większej wysokości spadnę, na tym polega cały problem.

Było to najważniejsze w moim życiu, bo teraz już wiem, że nic i nikt mnie tu nie trzyma. I wiem, że muszę wreszcie dorosnąć i przestać Cię mimowolnie i mimochodem umieszczać we własnych planach i marzeniach.

Tylko nie pomyśl teraz, że lepiej będzie, jeśli całkowicie usuniesz się z mojego życia. Nie wiem, czy pomyśleliśmy o tym w tym samym momencie, ale coś mi podpowiedziało, że mogłaś tak to odebrać. Chcę Cię jeszcze zobaczyć, być może właśnie na dniach, jak będziesz szukała jakiejś odskoczni od siostry. Z resztą. Od czterech lat jest tak samo, także nie powinno robić Ci różnicy to czy jestem nieszczęśliwie zakochany, czy jestem nieszczęśliwie zakochany. Celowa gra słów, której nie było.

Nigdy nie będę żałował tego, co było między nami. Będę tylko żałował tego, czego nie ma pomiędzy nami. Nigdy nie myśl, że byłoby lepiej, gdybyśmy się nie poznali. Nie wiem kim byłbym i gdzie bez tego wszystkiego, ale wiem, że byłbym słabszym człowiekiem. Mimo że teraz sam zamykam co chwilę oczy, żeby powstrzymać łzy, to czuję się mocnym człowiekiem. Czasem bezwzględnym, pewnym siebie. Z resztą ludzie sami mnie tak widzą i nawet zwróciłem uwagę na to, że gdy "żegnam" się z innymi, to po prostu życzą mi powodzenia. Ludzie, którzy nigdy nikomu nie życzą powodzenia. Nawet kucharki z bursy.

Nie będę chodził na co dzień smutny, bo znowu mi coś mówi, że tak sobie mnie wyobraziłaś. To, co tutaj wypisuje to część mojej chyba najgłębszej twarzy spośród tych pięćdziesięciu. Będę robił swoje, osiągał sukcesy i łudził się, że zostawiam świat lepszym.

Reasumując, uważam, że warto kochać nawet jeśli miłość jest źródłem cierpienia. Uczy.

Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika brearf.