Demangel cz. 3
Demon odwrócił się w stronę Lucyfera.
- O co ci chodzi?
Dużo ludzi wyobraża sobie Lucyfera jako diabła, czerwonego diabła. Takiego z ogonkiem i rogami, władający podzeimiami, pragnącym śmierci ludzi. No nie, nie pragnie przecież śmierci ludzi, bo jak? Kim będzie wtedy władać? On chce tylko, żeby ludzie czynili źle, kradli, oszukiwali, na przykład w pokera. Co do wyglądu pomimo tego, że na karku miał ponad 5000 lat, wyglądał bardzo młodo. Jasne włosy, jasne oczy, jasna skóra. Unikał słońca, mimo wszystko miał bardzo wrażliwą cere.
- No, tak myślałem. O co może mi chodzić, hm...- szatan zaczął udawać, że nad czymś się zastaniawia, ewidentnie naśmiewając się z Danny'ego.
- Chodzi o Alyssę, zgadłem?
- Tak! To właśnie o nią chodzi, tak! Wspaniale! Jednak nie jesteś taki głupi... Mniejsza z tym. Widzę, że udało ci się zdobyć jej zaufanie. Moja krew. -poklepał demona po ramieniu.
- Chyba czegoś nie rozumiem...
- Masz ją zabić.
- Słucham?! - demonowi razem z rękoma opadła szczęka.
- No tak - parsknął Lucyfer. - Już działa przeciw mnie... Pójdziemy na taki układ. - tu przerwał na chwilę, aby się przekonać czy Danny go słucha - zabijesz ją ty. Zrobisz to szybko i bezboleśnie, masz na to tydzień, albo zrobię to ja. - uderzył w stół. - I przysięgam ci, że dopilnuję, żeby cierpiała jak najdłużej.
- Ja...
- Masz wątpliwości? Jak możesz je mieć?! Zdajesz sobie sprawę kim ty jesteś?! Nie powinieneś mieć sumienia! Co z ciebie za Demon?
Danny miał już mu odpowiedzieć, ale zdał sobie sprawę, że Lucyfer zniknął. Oparł się o blat w geście rezygnacji. Co on ma teraz zrobić? Przecież nie może tego odłożyć, bo inaczej jego przyjaciółka zgnie w męczarniach, których nawet największemu wrogowi by nie życzył. Nie miał absolutnie pojęcia o tym co ma zrobić.
Zrezugnowany podszedł do lodówki i wyciągnął wcześniej schowaną butelkę whisky i usiadł na kanapie. Po chwili ktoś zapukał do drzwi.
- Nie spodziewam się nikogo. - powiedział sam do siebie.
W drzwiach stała niska blondynka o zielonych oczach. Ubrana była z zwiewną koszulkę i miętowe rurki oraz kremowe buty na wysokich obcasach
- Wpuść mnie. - Powiedziała dziewczyna.
- Ale sorry nie, o co chodzi?
- Kurwa! Wpuść a nie pytaj. Badź tak uprzejmy, odsuń się i wszystko ci wyjaśnie.
Danny odsunął się zdezorientowany, dając dziewczynie przejść.
- Tak więc słucham co masz mi do powiedzenia.
- Dla mnie też masz?- spojrzała na trunek stojący na stole.
Ciemnowłosy chłopak usiadł na kanapie i nalał alkohol do drugiej szklanki.
- Dziewczyno, do rzeczy. Nie mam czasu na naiwne sąsiadki pukające do moich drzwi.
- No, to masz problem, braciszku. Poza tym... Złość piękności szkodzi. Szkoda byłoby tak ładnej buźki. Przyszłam ci pomóc.
- Ej, ej. Stop. Wróć. Braciszku? Mam sąsiadkę psychopatkę?
- Tak się składa, że twój tatuś tak jakby jest moim tatusiem.- dziewczyna zatrzepotała rzęsami
- Tylko, że mój ojciec nie żyje od pięciu lat.
- To już sobie wyjaśnisz z Lucyferem.
- Sugerujesz coś?
- To może poczekać. Ja przyszłam w sprawie Alyssy.
- Co z nią?! - chłopak momentalnie wstał, przewracając szklankę z trunkiem.
- Ej, Danny. Uspokój się. Ja przyszłam ci pomóc. Wiem jaki jest Szatan. Ty też powinienieś wiedzieć.
- Będzie chciał ją zabić.
- Niekoniecznie. Choć tego nie możemy wykluczyć.
- Ej, ty. Jak ty się w ogóle nazywasz?
- Elena.
- O Jesu. Kto jeszcze takie imiona daje dzieciom? Równie dobrze mogłabyś być Kunegundą
- Twój ojciec. A ty równie dobrze mógłbyś się nazywać Ernest.
- Co z tą Alyssą? - zmienił temat wkurzony Danny.
- Jeżeli chce przeżyć, dobrze by było, gdyby przeszła na naszą stronę...
- Naszą stronę?! Dobra, już nie przerywam. - Powiedział Danny gdy zobaczył oburzoną minę swojej siostry.
- Naszą stronę. Dziękuję. Tak więc niekoniecznie jestem taka jak ty, ale chcę ci pomóc. Musiałbyś ją jakoś pozytywnie... No nie wiem, jeśli nie chcesz żeby znigęła musisz ją chronić.
- Z tym chyba nie będzie problemu.
- Wiem. Znam też kilka planów naszego ojca, ale nie są one pewne - dziewczyna popatrzała przez okno.
- Co to do cholery jest i co robi na moim ogródku?!
- Moja top furka i kosiarka w jednym. Cassino. Koń debilu!- blondynka słodko się zaśmiała.
- Hmm. W sumie.. Trawy nie będę musiał kosić. Ej! Cholera, czy on właśnie. Ouuu.
- Lepiej trawa będzie rosła. Taki naturalny nawóz.
- Dziewczyno! On mi nasrał na ogródku! Na samym środku! Teraz tam idziesz i to posprzątasz. W ogóle... Jak ty na nim w tych szpilkach przyjechałaś?
- Mieszkam trzy domy dalej. Przyszłam z nim tu.
- To ty mieszkasz tam dom obok tej dużej stadniny?
-Zeszliśmy z tematu, ale gwoli ścisłości to stadnina naszego ojca. Choć wcale nie powinien się do mnie przyznawać.
- A to dlaczego?
- Byłam taka jak ty, w sensie taki nefilim z ojca diabła i matki człowieka. Jestem trochę starsza. Ugryziona wilczyca.
Chłopak był nieco przerażony. Właśnie, w tym momencie w jego salonie stała sobie drobna dziewczynka, uważająca się za jego STARSZĄ siostrę. Do tego była wilkiem. Nagle coś usłyszał. Coś nadzwyczaj słodkiego i uroczego. To był śmiech Eleny.
- No przecież ja tylko żartowałam z tym wilkiem Erneście.
W tym momencie duma Demona została urażona. Danny wskazał tylko palcem na drzwi, dając dziewczynie wyraźnie do zrozumienia, że ma stąd się jak najszybciej ulotnić. Demonica już chwyciła za klamkę gdy drzwi otworzyły się energicznie uderzając Elenę w twarz.
- Jejku, przepraszam! - powiedziała Anielica gdy weszła do środka i spojrzała na powstrzymującego śmiech Danny'ego.
- Cześć Allysa. Po co przyszłaś?
- Ja... Sama nie wiem. Jakoś tak.
Elena spojrzała na Demona poruszając brwiami w górę i w dół. Potem podeszła do niego i spytała czy ją przedstawi.
- Tak, tak... To ona - wskazał palcem na blondynkę - ma na imię Elena i podaje się za moją siostrę, która właśnie wybiera się na mój ogródek posprzątać to co jej koń napaskudził, a to jest Allysa. - brunet uśmiechnął się do Anielicy.
Elena pokazała Danny'emu język po czym wyszła na ogródek, żeby wyprowadzić Cassino. Demon zbliżył się do Anielicy.
- Czemu zawdzięczam tą jakże nieoczekiwaną wizytę?
- Ja wiedziałam, że ja cię nie mogę zostawić samego. - dziewczyna popatrzała na rozlaną wódkę i przewróconą szklankę. - zostawić cię na parę minut samego i ty już burdel robisz. Dzisiaj u ciebie śpię. - Anielica poklepała Demona po plecach i z uśmiechem przeszła do kuchni.
- Przepraszam, co? Masz w ogóle coś do przebrania? Co się stało, że takie wejście smoka mi zrobiłaś i skąd wiesz gdzie mieszkam?
- Po pierwsze mam sukumbie zdolności, więc o ciuchy się nie martw. Po drugie siostra mnie wygoniła, a po trzecie to śmierdzisz na kilomery i mieszkam dwie przecznice dalej. - uśmiechnęła się do niego.
Dany tylko westchnął. Może to nawet lepiej? Przecież on ma ją chronić. Ale Allysa już zbaczała sama na złą ścieżkę tylko dlatego, że chce z Demona zrobić dobrego człowieka. Okłamała swoich rodziców, że idzie na noc do koleżanki, a teraz Danny'ego, że siostra wyrzuciła ją z domu. Chłopak zoprowadził dziewczynę do swojego pokoju.