Uwaga- ten fbl prowadzony jest dla złapania równowagi życiowej. Najlepiej go omijać i przejść do następnego.
Czuję się cholernie niesamowicie bardzo niezrozumiana i bezradna. Jeszcze niedawno tryskałam szczęściem, chodziłam z bananem na gębie.. a teraz? Całymi dniami leżę zakopana w łóżku, płaczę w poduszkę i modlę się by na głowę spadł mi sufit.
Nie rozumiem ludzi. Wszystkich. Ten fbl ma pomóc mi wyrzucić z siebie cały gniew i stanąć na nogach, bo nikt nie rozumie tego co czuję, co przeżywam. Nawet najbliższe mi osoby. Nikt nie potrafi pojąć jak wielką ochotę mam na zniknięcie z tego zasranego świata.
Jeszcze 4 miesiące temu skakałam ze szczęścia wręcz do nieba. Spotkałam człowieka, w którym widziałam wszystko. Tak, w Tobie widziałam wszystko. Byłeś moją oazą spokoju i szczęścia, a jednym spojrzeniem, sms-em, dotykiem unosiłeś mnie wysoko do góry. Przez bardzo wiele miesięcy, dzień w dzień, od rana do późnej nocy rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Mogłam powiedzieć Ci o każdej, nawet najmniej istotnej rzeczy, bo byłeś jedyną osobą, której bezgranicznie zaufałam. Pokochałam niesamowicie mocno mimo wielu wad, mimo Twojego pociągu do wielu kobiet, mimo Twojego strasznie ciężkiego charakteru przepełnionego po brzegi egoizmem i samouwielbieniem. Sam mówiłeś, że chcesz wyglądać na bogatego lansera. Może niekoniecznie takich słów użyłeś, ale o to chodziło. Mówiłeś też, że nigdy nie powiedziałeś jeszcze żadnej dziewczynie "kocham Cię". Wiesz, ja też nigdy nikomu tego do końca nie powiedziałam.. dopóki nie spotkałam Ciebie rzecz jasna. Pamiętam dzień, w którym napisałeś mi te dwa słowa i w którym ze szczęścia uniosłam się ponad powierzchnię ziemi. Byłam przepełniona taką radością, że chciałam wyjść na ulicę i przytulić pierwszą napotkaną na drodze osobę. Pamiętam też każde nasze spotkanie, chwile dobre jak i złe, Twoje spojrzenie, dotyk i wszystko. Żyłam jak we śnie, ale pewnego dnia coś zaczęło się zmieniać. Coś się zepsuło, czułam jak chcesz odejść, ale boisz mi się o tym powiedzieć. Czułam, że to przeze mnie, bo porównując siebie do Twoich byłych, które kiedyś mi pokazałeś, byłam (lekko mówiąc) gorsza. Starałam się robić wszystko by jakoś to uratować. Naprawdę. Pamiętasz jak ostatniego dnia postanowiłam przyjechać i mimo Twojego ogromnego sprzeciwu zrobiłam to? Przyjechałam, bo czułam, że chcesz to skończyć. Chciałam ratować swoje uczucia, szczęście oraz ten związek i przyjaźń. W ten dzień nie chciałeś iść nawet ze mną za rękę. Nie chciałeś nawet choć na chwilę mnie przytulić. Właśnie w ten dzień usłyszałam od Ciebie słowa, które zabolały mnie cholernie mocno i przez które odeszłam "nie wiem czy mi zależy, w sumie jak sie kłócimy to mi nie zależy, myślę, że lepiej byłoby nam osobno, szybko znajdziesz sobie innego". To były te słowa, które zabolały mnie niesamowicie mocno. Przyjechałam tam przepełniona miłością, wróciłam do domu zapłakana, bo wiedziałam, że ta miłość dobiega końca. Niestety tylko z Twojej strony. Ja kocham po dzień dzisiejszy, cierpię i nie potrafię sobie z tym wszystkim poradzić. Początkowo prosiłam byś wrócił i dał nam jeszcze jedną szansę. Ty wtedy mówiłeś, że chcesz być sam.. Potem uznałam, że potrzebujesz czasu by się wyszaleć i że potem wrócisz.. Ale minęły już 4 miesiące, a Ciebie jak nie było tak nie ma nadal. Tęsknię, każdego dnia tęsknię jak cholera. Już od 5 dni nie miałam z Tobą żadnego kontaktu. Pewnie gdybym nie napisała do Ciebie głupiego "co słychać" to ten czas byłby dłuższy gdyż Ty już całkowicie o mnie zapomniałeś. Wmawiasz mi, że nie masz czasu by się odezwać, by się spotkać, że chcesz być sam.. a tak naprawdę po prostu nie chcesz mnie. Doskonale wiesz, że możesz mieć każdą dziewczynę, wystrojoną blondynę, modelkę czy ciul wie co jeszcze. A ja? Ja jestem zwyczajna, przeciętna i na dodatek "stuknięta", bo zakochałam się bez opamiętania, Od 4 miesięcy nie marzę o niczym innym jak o dniu, w którym powiesz "dajmy sobie jeszcze jedną szansę". Mam świadomość, że taki dzień nie nastąpi ponieważ Ty już dawno zająłeś się innymi dziewczynami, ale mimo to czekam z ogromną nadzieją. Tęsknię nie tylko za związkiem, ale i za przyjaźnią, za rozmowami, za zwykłym przytuleniem. Każdego dnia martwię się, że może coś Ci się stało i dlatego się nie odzywasz.. a tak naprawdę nie odzywasz się, bo po prostu o mnie nie pamiętasz. Nie wiem co mam zrobić byś zrozumiał jak bardzo Ciebie kocham, jak zależy mi na Twojej osobie i jak bardzo cierpię. Próbowałam, naprawdę prórbowałam zapomnieć i zacząć nowe życie. Najpierw przyjaciele mówili mi- baw się, chodź na imprezę, zapomnisz. Poszłam. Siedziałam tam z grobową miną, a po wypiciu kilku piw, drinków rozklejałam się jak małe dziecko i płakałam w rękaw tłumacząc, że jest mi okropmnie źle i chcę do Ciebie. Kiedy imprezy nie pomogły przyjaciółka wpadła na pomysł- poznaj jakiegoś chłopaka, umów się z nim, zapomnisz. Tak zrobiłam.. Jednak każda próba zbliżenia się do jakiegoś chłopaka kończyła się wielkim wstydem dla mnie i nerwową sytuacją dla niego. Słowa "przepraszam, nie mogę, kocham innego" doprowadziły mężczyzn, z którymi próbowałam się spotykać do ogromnego szału i odchodzili z opuszczonymi rękoma gdyż nawet oni nie potrafili mi pomóc. Pisząc to wszystko chce mi się znowu płakać. Nie potrafię zapomnieć, nie potrafię przestać kochać i nie potrafię nic na to wszystko poradzić. Nie mam wpływu na to, że jestem Ci obojętna. Gdybym mogła cofnąć czas, pewnie inaczej rozegrałabym to ostatnie spotkanie. Mam ochotę przyjechać, rzucić się na Ciebie i przykleić do Twojego ciała byś już nigdzie nie odszedł. Myśli, że jakaś inna dziewczyna Ciebie dotyka, przytula itd doprowadzają mnie do jeszcze gorszego stanu. Nie radzę sobie. Wiem, że wszystko co napisałam jest cholernie chaotyczne i durne + użalam się nad sobą, ale nie potrafię inaczej.
Chciałabym byś dał nam jeszcze jedną szansę, byś nie patrzył na mnie jak na kretynkę której brakuje tego i owego oraz byś zaczął podchodzić do mnie z jakimś szacunkiem, bo póki co okazałeś mi tylko jego brak. Nawet w dzień moich urodzin nie napisałeś mi żadnych życzeń, bo zwyczajnie miałeś mnie w nosie. Jesteś dla mnie cholernie ważny chociaż znam wszystkie Twoje wady i wiem jakim podłym potrafisz być człowiekiem. Mogłabym tu pisać jeszcze godzinami, wymieniać sytuacje, które mnie zarówno zraniły jak i dały mnóstwo szczęścia, ale po co? I tak w tym bałaganie nikt niczego nie zrozumie, a ja już wystarczająco źle się czuję.
Zniknęłam.
Inni użytkownicy: maajqqviolenceviolencezajdertkamac89pakarola721nikaczikadariatarabguyusinskajanciowodnik83
Inni zdjęcia: Rvk mac89pa:) dorcia27001463 akcentova:) dorcia2700486 mzmzmzKrólewski. ezekh114Zamek w Malborku andrzej73Jezioro Pławniowice... halinamMoje małe marzenie bluebird112025.05.03 photographymagic