photoblog.pl
Załóż konto
Wpadłem znowu w pętlę. Kręcę się niesamowicie w kółko i nie potrafię zapanować nad sobą samym. Nie mam pojęcia jak zabrzmi ten wpis, ale odczuwam silną potrzebę, by wrócić do pisania. Krótkiej terapii ze samym sobą. Chcę wyrzucić z siebie tak dużo rzeczy, tak wiele słów - uczuć, agresji i niestabilności. Od dawna straciłem poczucie jakiejkolwiek kontroli nad sytuacjami, które miały i mają miejsce. Nie wołam o pomoc, bo życie zdążyło nauczyć mnie już tego, że jeśli czegoś nie zrobimy sami to nic nie zmieni się choć trochę na lepsze. Sieć to dobre miejsce, by pozostać małym fragmencikiem w układance, który może się wychylać w swoim małym miejscu. A ja potrzebuję znowu stanąć przed lustrem i przestać się łudzić, że zrobi się samo. Nie zrobi się. Poczucie zaszczucia, które towarzyszy mi od jak, cholera wie, długiego czasu tłamsi mnie i gasi do samego spodu. A wystarczy tylko przypomnieć sobie kilka rzeczy. Wrócić do stanu fabrycznego, gdy człowiek wzbijał się i nie pozwalał sobie na bzdury i przejmowanie się otoczeniem, ludźmi i problemami. Problemami, które z natury mnożymy sobie w głowie i pozwalamy sobie wierzyć, że tak właśnie ma być. Otóż nie. Nic z tych rzeczy. To wygodne wiecznie ulegać i się poddawać, podczas gdy jesteśmy stworzeni do tego, by sami budować sobie rzeczywistość. Czy złą, czy lepszą - robimy to tylko dla siebie. Koniec końców, zawirowania w chujni które sobie sprawiłem zbierają soczyste owoce. A ja mam już dość zakrętów i wchodzenia w nie na pełnej kurwie odbierając sobie radość i, przy okazji, niszczenia wszystkiego wokół. Ktoś bliski doskonale mnie podsumował tym, że jestem w stanie zabijać, pałętać w szponach, ranić, krzywdzić i zostawiać za sobą. Tylko przez to, że sam sobie kreuję problemy z rzeczywistością. Przypomniałem sobie o "Dezyderacie". Przeczytałem tę kilka zdań parę razy i delikatnie dociera do mnie w co gram sam ze sobą. Nie lubię mieć pretensji do ludzi. Jeśli jestem świadomy tego, co robię - to wiem, że powinienem zrobić wszystko w swojej mocy by wrócić do formy. Już nawet normy to odpowiednie określenie. A znam doskonale siłę swojej auto- i destrukcji. Jest nie do zatrzymania, gdy czuję się źle. A z drugiej strony potrafię być totalnie pomocnym człowiekiem i jednym zdaniem umiem obudzić kogokolwiek, gdy dam z siebie choćby małą cząstkę. Czas więc, by sobie samemu pomóc ze wszystkim - oddalić się na chwilę od ludzi, zniknąć, zamknąć i zawalczyć o siebie. I z samym sobą. To najlepszy rywal, jakiego można sobie wymarzyć. Walka ze sobą i dosięganie małymi etapami jakichkolwiek celów, aniżeli ciągle kopanie i plucie na siebie. Zmęczyłem się na tyle, że pora na doraźną reakcję. Bo pytanie brzmi - skoro było tak dobrze, to co poszło nie tak?
Dodane 23 LISTOPADA 2018
56
Zarejestruj się teraz, aby skomentować wpis użytkownika aestheticpattern.