Jej opowiadanie ;3:
NARKOTYKI. Te dziewięć liter pomogło mi zapomnieć o wszystkich złych sprawach chociaż na jakiś czas. Jednak gdy przestawały działać, czułam się jeszcze gorzej. Miałam 15 lat, byłam normalna dziewczyną, mieszkającą w małej miejscowości z licznym gronem znajomych. W szkole było średnio, nie uczyłam sie ani za dobrze, ani za źle. Moje życie układało się monotonnie. Nie miałam chłopaka, ani przyjaciółki. Zawsze trzymałam się sama, chociaż miałam paru znajomych. Pewnego razu zobaczyłam obcą mi twarz w szkole. Od razu poczułam się dziwnie. Był nowy miał na imię Hubert miał 16 lat duże brązowe oczy i dłuższe włosy. Wszystkie laski za nim od samego początku szalały. Ja się tylko przyglądałam z daleka, bałam sie podejść i normalnie porozmawiać. Mijały tygodnie, juz rozmawialiśmy. Można było uznać, ż jest moim przyjacielem, zwierzałam mu sie ze wszytskiego tak jak on mi. Miał jedną szczególną wadę, która od początku mnie irytowała. Był człowiekiem bez życia, narkomanem. Pewnego wieczornego popołudnia dał mi spróbować nie chciałam, ale pomyślałam, że jeden raz nikomu nie zaszkodzi. Od tamtego dnia, całe moje życie zmieniło się. Nie ograniczałam sie z dawkami, tak jak on. Zakochałam się w nim i chciałam robić to co on, ale nie brałam tylko dlatego, że on bierze. Miałam problemy rodzinne mama nie żyje, mieszkam z ojcem, a macocha chce rządzić moim życiem i mówi mi co mam robić, jak się uczyć. Mam dosyć. Nie wiedziałam w jakie gówno się pakuje, ale wtedy liczył się tylko on i nic więcej. Już go chyba kocham bezgranicznie, nie widze bez niego świata. On zwyczajny chłopak nie miał rodziców wychowywała go babcia. Pamiętam te chwile bez prochów gdy siadaliśmy na trawie i opowiadaliśmy o sobie, gdy trzymaliśmy sie za ręcę, przytulaliśmy, gdy mówił , że zawsze będzie przy mnie i nigdy mnie nie opuści.- ale to tylko słowa, nic nie znaczące słowa. Była w ciągu nie mogła przestać, z każdym dniem brała coraz większą dawke. Nie byli parą, chociaż ona tego bardzo chciała. Spędzała każdą wolną chwile z nim. Przedawkował, miał zapaść nie odratowali go. Płakałam, płakałam całe dni, noce, tygodnie. Brakowało mi go i ćpania z nim, wspólnych chwil. Tak go kochałam dlaczego to zrobił? dlaczego mnie zostawił? nie wiedział, że jest całym życiem dla mnie? Może chciał wiedzieć jak mi zależy? Moje życie nie miało sensu to pierwsza i prawdziwa miłość, która wytrwała do końca i nic, nikt tego nie powstrzymał. Postanowiłam z nim być i nie ważne czy na ziemi, ale razem. To dzięki tego gówna nie żyje, wplątał mnie w to samo i teraz nie mogę przestać. Nikt i tak mnie nie chce. Tylko on ze mną był w trudnej sytuacji dlatego teraz ja chce z nim być. Przepadła. Czy warto było? Dla niej tak. Miłość jest zawsze i wszędzie, nie liczy się nic. To stan bez opamiętania. Potrafi przetrwać ze względu na wszystko . Śmierć to zbyt mały powód, aby przestać nadal kochać.
Inni użytkownicy: janek1118purpurraahoccaayrton123johnybbbemillyyy0987misjonarzetarnowsahasularahajpanek94amandooo
Inni zdjęcia: The dream locomotiv;) virgo123... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24:) damianmafiaUpadek jest bliski bluebird11Night City... svartig4ldur