Zggniła dusza : rozdział 1
Jego dłonie na oślep błądziły po moim nagim ciele naznaczając nieznajome mi znaki. Pozostawiając po sobie ślady nie do odkrycia dla nikogo. Przymykałam powieki delektując się chwilą. Obłędnym momentem w którym byliśmy znacznie bliżej, niż kiedyś. Poczułam znajome mi wargi na swoich. Odwzajemniłam gest rozchylając Jego usta językiem. Plątał swoje palce w moich włosach, po chwili uwalniając je, tym samym powodując lekkie pociągnięcie. Zaczął sunąć opuszkami po wewnętrznej stronie moich ud. Odsunęłam się mimowolnie sięgając po koszulę.
Wstałam z łóżka nie zważając na Jego prośby. Otworzyłam drzwi od balkonu. Było cudownie - nocne powietrze i milion mieniących się blaskiem gwiazd.
- Sophie... - zaczął obejmując mnie delikatnie w biodrach. - Sophie, powiedz mi co robię nie tak, proszę.
Odwróciłam się do Niego i mocno wtuliłam w te męskie, muskularne ramiona. Głaskał mnie po plecach, wciąż cicho szepcząc mi do ucha prośby o wyjaśnienie całej sytuacji. Błędów, jakie rzekomo popełnia.
Uniosłam niepewnie wzrok. Patrzył na mnie błagalnie swoimi cudownymi, brązowymi oczami. Jego spojrzenie mówiło samo za siebie przekazując zupełnie jasne komunikaty. Mogłam sobie wmawiać tysiące wersji. Mogłam gdybać. Mogłam mieć nadzieję. Prawda była jedna - raniłam Go.
- Nie jestem gotowa, kochanie.
- Kłamiesz.
Pokręciłam delikatnie głową bijąc się w myślach. Co miałam zrobić? Jak powinnam postąpić?
- Kłamię. - szepnęłam najciszej jak tylko potrafiłam.
- Dlaczego? Jaki jest prawdziwy powód? Czemu nie chcesz tego ze mną zrobić?
- To skomplikowane... Długa historia. Wspomnienia z młodości.
- Mamy czas. Słucham.
Uśmiechnęłam się blado.
- Nieszczęśliwa miłość. - wyznałam.
- To nie jest ta długa historia.
- Jestem zmęczona. - powiedziałam odpychając Go na bok.
- Unikasz tematu.
- Jestem zmęczona.
Odsunął się błądząc za mną wzrokiem. Położyłam się na łóżku przykrywając po brodę kołdrą. Przymknęłam powieki. Nie minęła minuta, kiedy poczułam Jego dłonie obejmujące moją talię. Dopiero gdy usłyszałam Jego spokojny oddech oznaczający, że zasnął odważyłam się otworzyć oczy.
Nie mogłam powiedzieć Mu prawdy. Nie mógł się dowiedzieć o Jamiem. Jamie. Tak dawno nie przeszło mi przez myśl to imię. Jamie - ten, który zdobył moje serce. Jamie - ten za którym tęsknię.
Podniosłam się bezszelestnie z łóżka. Ubrałam się i wyszłam z domu mając jedynie nadzieję, że On do mojego powrotu się nie obudzi.
Szłam Baker Street przyglądając się wszystkim ludziom. Co Oni robili tu o tej porze?
Wyjęłam komórkę z kieszeni szukając numeru, który zdobyłam kilkanaście lat temu, wraz z prośbą, abym Go nie usuwała, dopóki nie otrzymam takiego polecenia od właścicielki. Nacisnęłam zieloną słuchawkę drżącą dłonią.
- Elizabeth Collins, słucham?
- Potrzebuję pomocy, Elizabeth... Wciąż czuję Go w sercu.
- Z kim mam przyjemność?
- Sophie Elev.
- Sophie Elev?
- Obecnie Sophie. Dawniej Victoria.
Po drugiej stronie słuchawki zapadła długa, ciążąca cisza. Pustka.
- Elizabeth?
- Zapomnij o Nim. Żyj swoim życiem, jak dotychczas. Już nie możesz pamiętać... - usłyszałam.
Rozłączyła się zostawiając mnie samą. Zupełnie samą z milionem myśli krążących po mojej głowie. Z niekończącymi się pytaniami.
Zadzwoniłam jeszcze raz. Odebrała, aby polecić mi jedynie usunięcie Jej numeru. Obiecałam, że to zrobię. Jak miałam postąpić? Mogłam na przekór wszystkiemu pozostawić ten numer, jednak byłam pewna, że z tego źródła nie uzyskam już nigdy pomocy. Wolałam więc dotrzymać tej cholernej obietnicy i zwyczajnie usunąć kontakt mający być dla mnie oparciem. Przeliczyłam się. Czas zatarł praktycznie wszystko.
Złapałam taksówkę, która zawiozła mnie nad rzekę. Wpatrywałam się w taflę wody, odbijającą światło ciał niebieskich. Uśmiechnęłam się na wspomnienie dawnych lat. Jego uśmiechu, dotyku, oddechu. Jamie. Kocham Cię, Jamie. Tęsknię, Jamie. Nie ma Cię, Jamie.
- Brakuje mi Cię, Jamie! - wykrzyczałam z całych sił, a łzy zaczęły wypływać mi na blade policzki.
Dużo rzeczy sobie wmawiałam przez ten czas od kiedy Go przy mnie nie ma. Bardzo dużo. Pewne sprawy potoczyły się zupełnie inaczej, niżbym tego chciała. Popełniłam masę błędów. Nieraz zboczyłam z właściwej drogi zaprzepaszczając sobie życie. Bywało wiele momentów, kiedy śmiałam się do łez.
Ale On zawsze mi towarzyszył. Osoba, która odebrała mi moje serce, bynajmniej Jego część. Osoba, która odchodząc, gdzieś, nie wiadomo gdzie, zabrała je ze sobą.
Życie bez serca. Oddychanie. Pracowanie. Uśmiechanie się. A wszystko bez najmniejszego sensu, oparte jedynie na tęsknocie.
Szukałam Jamiego. Przeczesałam chyba cały świat, jednak wciąż Go nie odnalazłam, mimo upływającego czasu. Mijamy się. Bóg nie pozwala Nam się odnaleźć. Mówiono mi, że zginął. Zachorował, umarł, pochowali Go. Nie uwierzyłam. Na pewno żyje. Czeka na mnie.
Wróciłam do domu powolnym krokiem. Otworzyłam drzwi, jak najciszej mogłam błagając w myślach, aby Robert się nie obudził. Kiedy tylko przekroczyłam próg poczułam jak ktoś łapie mnie w objęcia, zatrzaskuje drzwi i zaciąga do sypialni.
- Jesteś moją żoną, do cholery! Moją suką, którą mogę pieprzyć, kiedy tylko najdzie mnie taka ochota.
Nie poznawałam Go. Patrzyłam na obcego mi człowieka. To nie był już ten Robert z którym stanęłam na ślubnym kobiercu. To nie był nawet ten Robert, który dzisiejszej nocy zasnął obejmując mnie. Ten Robert nie był człowiekiem. Był bestią.
Milczałam podczas gdy On zrywał ze mnie kolejne części garderoby. Kiedy byłam już doszczętnie naga, zaczął bawić się moim ciałem. Wchodził we mnie, wychodził, gdy tylko Mu się podobało. Nie płakałam, nie krzyczałam, nie histeryzowałam. Leżałam nieruchomo nie mogąc wykrztusić ani słowa. Znajdował się w chorej agonii niespełny zwyczajnych, ludzkich odczuć. Wiedziałam, że będzie żałował, kiedy to się skończy. Nie bacząc jednak na to nie wiedziałam jak Mu odmówić. Pragnął mnie jak zwierzę. Patrzył na mnie tak jakbym była kawałem mięsa. Najlepszego mięsa.
W końcu odsunął się ode mnie na dwa metry chowając twarz w dłoniach. Widziałam, że płacze. Spróbowałam dotknąć Jego ramienia, ale mimowolnie odsunął się niczym oparzony.
- Nie dotykaj mnie. - wysyczał.
- Przepraszam...
- To ja przepraszam. Nie mogę. Nie mogłem... Nie chciałem dłużej czekaj. Uroiłem sobie coś. Stwierdziłem, że teraz albo nigdy. Potem nie miałem już nad sobą kontroli, nie wiedziałem co się ze mną dzieje, ale nie mogłem przestać. Boisz się mnie?
- Nie boję się Ciebie, skarbie.
- Nie chciałem pozbawiać Cię dziewictwa siłą... Nie tak miał wyglądać Twój pierwszy raz.
Gdyby to był mój pierwszy raz, przeszło mi przez myśl. Zamknęłam oczy przypominając sobie opalone ciało Jamiego. Wyraziste mięśnie. Jego subtelny dotyk, kiedy pieścił moje ciało. Pocałunki, które sięgały każdego skrawka mojej skóry. Przyśpieszone oddechy i to jak szybko biły Nam wtedy serca. Jamie był ostrożny, niczym przy przenoszeniu porcelany. Dużo mówił. Zwierzał mi się z obaw o mnie. Byłam dla Niego niczym szklanka lalka, którą przy jednym błędnych ruchu, można po prostu zniszczyć. Pocieszałam Go, że zawsze można kupić nową. Oznajmił mi wtedy, że tylko jedną kocha i nie chce mieć żadnej innej gdyby nie wiadomo co miało się wydarzyć. Mówił o mnie.
- Sophie, o czym myślisz? - wyrwało mnie ze wspomnień pytanie Roberta.
- O niczym istotnym.
- Kochasz mnie?
Spuściłam wzrok, wiedząc, że moje milczenie jest jednoznaczne i wbijam Mu tylko nóż w serce.
- Czemu za mnie wyszłaś?
- Bo Ty mnie kochasz... - szepnęłam, podnosząc spojrzenie. - Wybaczysz mi?
- Będziesz chociaż udawać, że coś do mnie czujesz?
- A chcesz tego?
Pokiwał głową, przytulając mnie do siebie niepewnie.
- Więc będę pozorować, że Cię kocham. Będę kłamać jak skończona szmata. Będę żywić Cię coraz to nowszymi bajeczkami, aż w końcu przyzwyczaisz się do nich na tyle, że będziesz brał je za prawdę. Będę Cię karmić złudzeniami, żywić nadzieją. Będę przy Tobie do samej śmieci jak przykładna żona. A w rzeczywistości będę ciągle myślami gdzie indziej. Tego pragniesz? Chcesz być tak oszukiwany? Odciągany od najszczerszej prawdy?
- Tak, Sophie.
autor : definicja miłości.
Inni użytkownicy: janek1118purpurraahoccaayrton123johnybbbemillyyy0987misjonarzetarnowsahasularahajpanek94amandooo
Inni zdjęcia: The dream locomotiv;) virgo123... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24:) damianmafiaUpadek jest bliski bluebird11Night City... svartig4ldur