B. zbieram się do tej notki już od dłuższego czasu. Temat jest beznadziejnie płytki, dlatego nie wiem czy powinnam cokolwiek pisać... Wiem, że wygląd nie jest pierwszorzędną sprawą w życiu człowieka, ale chyba jestem w tym wieku, że chciałabym wyglądać jak najlepiej, idealnie. Moją głowę od kilku lat zajmuję odchudzanie, wymarzona waga, sylwetka wieszaka, wystające kości, widoczne obojczyki, wklęsły brzuch, nogi jak patyki i ręce jak u komara. Dążąc do tego wszystkiego stosuję diety, liczę kalorie, raz nawet zabalowałam z ćwiczeniami, ale sił starcza mi na kilka tygodni a później wracam do starych nawyków i starej wagi. Znowu czuję się źle ze sobą, uważam się za grubą nosząc rozmiar 40, chciałabym móc zakładać ubrania 36. Czuję się źle w swoim ciele, bardzo. Moja pewność siebie jest wysoka gdy jestem sama, lecz gdy staje przy mnie filigranowa, chudziutka kobieta, jest mi nie dobrze, bo jestem wysoka to plus ale i masywna, to wygląda obrzydliwie, czuję się nie komfortowo. Zaniedbałam się bardzo. Wiem, że zdrowy styl życia jest potrzebny, później będę tylko sobie gratulować że nie cierpię na otyłość, cukrzycę. Nie wiem jak zorganizować sobie życie pod tym względem. Uwielbiam jeść słodycze, ale wiem że od nich tyję, nie potrafię zjeść jednego ciastka, jednej kostki czekolady itp. nie potrafię się powstrzymać. Muszę ułożyć jakiś plan, przez jakiś czas będę musiała się go trzymać, a później będzie mi to przychodzić naturalnie. Potrzebuję planu i twojej pomocy B. Potrzebuję siły od ciebie, zdrowego rozsądku. Nie chcę żyć by jeść, chcę jeść by żyć. Jedzenie ma mi się kojarzyć z paliwem do życia, a nie pocieszaczem smutków, likwidatorem stresów czy zamiennikiem ludzi, gdy tęsknie. Może już zacznę wypisywać punkty, by nie zapomnieć. Reszta poniżej. Warzywa. Do tej pory jadłam ich bardzo mało, na is. nie jadłam mięsa i pasowało mi to, w en. znowu zaczęłam, nie wiem po co? nie czuję się dobrze gdy jem mięso, nie smakuję mi. I tu pojawia się kolejny problem z moją psychiką, jem nawet wtedy gdy mi nie smakuję. Czy to już uzależnienie od jedzenia? Przecież normalny człowiek nie je gdy czegoś nie lubi. Martwię się o siebie. To nie jest normalne. Wiem, że nie nabrałam tych zbędnych kilogramów w jedną noc, czy jeden tydzień, więc odchudzanie do wagi 52kg będzie trwało przynajmniej rok jeżeli nie chcę uzyskać efektu jo-jo, a bardzo tego nie chcę. Wypisałam 16-ście moim zdaniem najważniejszych punktów, teraz to od ciebie B. zależy czy pozwolisz mi na ich realizacje, z tobą nie mogę walczyć. Będę próbować dopóki nie zobaczę na wadze równych 52kg albo mniej. Dosięgnę tego celu próbami zwycięstwa i porażkami, oby upadków było jak najmniej. B. daj mi anioła stróża, który pomoże mi w tej walce, na którym będę mogła polegać.
Regulamin:
1. Muszę zacząć jeść więcej warzyw, przynajmniej jedno dziennie.
2. Rezygnuję z mięsa zwierzęcego, rybnego jakiegokolwiek.
3. Jem 4-5 posiłków dziennie.
4. Raz w tygodniu mogę sobie pozwolić na małą ilość słodyczy, chcę mieć kontrole nad apetytem na cukierki.Tym dniem niech zostanie sobota. Tak, sobota będzie okej.
5. Kupię kalendarz i zacznę zapisywać w nim bilanse.
6. Trzymać się 1200kcal dziennie gdy nie będę ćwiczyć, dni z ćwiczeniami 1500 kcal.
7. Gdy wrócę do PL zaczynam ćwiczyć, uprawiać jakiś sport,byle jaki, tylko żebym nie siedziała z tyłkiem na kanapie. Ułożyłam już plan ćwiczeń na październik, teraz już tylko czekam aż wrócę do domu.
8. Za każdy zgubiony kilogram będę wrzucać do skarbonki 50zł, a mam do zrzucenia jakieś 21,5kg, więc na coś fajnego nazbieram ;D
9. Płyny, tak więc muszę pić przynajmniej 6 szklanek herbaty zielonej, wody.
10. Ograniczam kawę.
11. Jeden-dwa owoce dziennie.
12. Owoc zamiast pocieszającej czekolady.
13. Nie jem po 18-stej.
14. Na śniadanie zdrowa owsianka.
15. Chcę stać się przykładem zdrowego życia.
16. Mam ochotę nauczyć się gotować, by pokazać, że zdrowe jedzenie nie musi być nudne.
Dziewczyny myślicie że w moim regulaminie powinny znaleźć się jeszcze jakieś punkty?