Przychodzi taki dzień w miesiącu, w którym siadasz na łóżku, tysiące myśli brnie przez Twoją głowę i zdajesz sobie sprawę, jak nagle wiele się zmieniło w Twoim życiu.
To taki moment życia, w którym wyjdę, trzasnę drzwiami,
Nie chcę wiedzieć co będzie, nie chcę wiedzieć co z nami.
Nie mówmy o problemach, załóżmy, że ich nie ma.
W chuj dziwne tęsknić, za kimś kto cholernie Cię zranił..
A w nim jest coś takiego, że nie nadążam nad swoim tętnem..
I ta cholerna bezsilność, gdy widzę Cię i nie mogę się nawet przytulić.
Ile razy oferowaliśmy naszą miłość komuś, kto na to nie zasługuje. Ile razy spotykaliśmy się z obojętnością i odrzuceniem, ale warto szukać i nigdy nie rezygnować z miłości, która sprawia, że żyjemy.
Niewielki przytulny pokoik oświetlony setką małych kolorowych lampeczek. W samym środku ona. Dziewczyna z telefonem w dłoni i stertą chusteczkami leżącą na różowej pościeli. Zapłakana bo jakiś frajer spierdolił jej życie.
dla szpanu, to ja mogę włosy na kolory tęczy zafarbować, a nie udawać że kocham.
Patrzyłeś mi prosto w oczy wbijając nóż w plecy..
biegnę przed siebie nieznaną mi drogą, nie wiem gdzie, po co i nie wiem dla kogo.