Wróciłam do domu na dłużej. Przed wyjazdem przyjechał do mnie M. i spędziliśmy kilka miłych dni w mieszkanku, byliśmy w parku łazienkowskim i zoo. Dogadujemy się lepiej niż miesiąc temu, wszystko jest już na swoim miejscu. Przeszedł wirusa, na szczęście poza kilkoma dniami bólu głowy i ogólnego osłabienia nic poważnego mu nie było. Mieszkanie z J. i O. jest komiczne, tyle inside jokes udało nam się wypracować przez te dwa miesiące, że aż było mi przykro gdy wyjeżdżałam. Nie sądziłam że kiedyś tak się poczuję, ale naprawdę było mi trochę smutno.
Fajna ta Warszawka, ale serce wciąż mi płacze na myśl, że nie udało się z Wrocławiem. Był moim wymarzonym miastem, zwłaszcza że M. tam studiuje. Tak mu czasem zazdroszczę że mu się udało, razem z przyjaciółmi, na wymarzony kierunek, do takiego miasta. Złość się we mnie wzbiera gdy mi mówi że był na wyspie, bo wiem, że gdybym tam mieszkała, to chodziłabym z nim. Tak samo gdy mówi, że za tydzień tam wraca, mimo iż sam przyznaje, że mu (/jego rodzicom) nie opłaca się by tam przebywał. Denerwuje mnie to bo wiem że lubi tam być, ma z kim tam być, więc naturalnie - chce tam być, ale pomija w tym mnie. Prawda jest taka że też bym tak chciała i jestem zazdrosna o to że ma taką możliwość. Staram się to w sobie zdusić zawsze jak się pojawia, ale cóż, prymitywna emocja.
Prześladuje mnie ostatnio ta liczba - 29. Jakby coś złego miało się stać 29.11.
Inni zdjęcia: 1411 akcentovaZwierzęta za kątków świata bluebird11Bolczów elmarDla mnie już czwartek patusiax395Zapraszam! thevengefuloneKolejna wylinka pamietnikpotworaKaruzela Arka Noego bluebird11Zegar kolejowy ? ezekh114Blu-tu. ezekh114Przygoda na greckiej Evii 4/4 activegames