dałeś mi natchnienie, samym sobą.
zrozumieniem, spokojem i miłością.
...bo bez Ciebie to bez sensu...
pozbyłeś mnie strachu przed tym, że w lustrze zobaczę kogoś innego. przed tym, że błahe sprawy dużo zmieniają. przed tym, że pewnego dla nie wytrzymam ze samą sobą. przed tym, że umrę bo już Cię nie zobaczę. i przed tym, że tamta zaprzepaszczona szansa była już ostatnią.
tyle już się zmieniło, a jednak wciąż czuję to samo. nadal potrafię cieszyć się jak głupia z tego, że tak się poukładało. płakać ze szczęścia też potrafię, ale o tym już wiesz.
zaplatają mi się myśli, gubię wątki, muszę odpocząć jeszcze trochę...
tylko pamiętaj, że ja Cię kocham jak od sufitu do podłogi, tylko że jeszcze bardziej.