Koło 20.00 wszystko już było gotowe. Czekaliśmy tylko na żużlowców. Nie wiem na kogo. Nie wiem ilu ma ich być, w jakim są wieku, jak mają na imie. Nie wiem o nich nic. Mam tylko nadzieję, że się dogadamy i że ognisko się uda.
Miejsce na ognisko było fajne. Na środku palił się ogień, a dookoła były ławeczki. Parę metrów dalej stała duża huśtawka, a po drugiej stronie małe miejsce do tańców. Chłopaki zabrali laptopa z muzyką. Miała grać do rana.
W końcu przyszli. Spora grupka.
- Nareszcie! - zawołał Kacper - Chodźcie, przedstawie was komuś. To jest Anka.
- Hej - wstałam i odezwałam się pierwsza.
- Cześć, jestem Patryk.
- Emil - powiedział ktoś z końca grupy.
Jak dobrze pamiętam, to ich imiona brzmiały: Patryk, Emil, Michael, Przemek, Piotrek i Grzesiek. Miał przyjechać jeszcze Sówka z jakimś kolegą, ale coś mu wypadło.
Siedzieliśmy i rozmawialiśmy na wszelakie tematy. Cały czas zapominałam kto jak miał na imię, więc wypytywałam. Chłopaki mieli ze mnie niezłą polewkę. Cóż, nie każdy ma dar do zapamiętywania tylu ludzi. Zwłaszcza, że było już ciemno i niewiele widziałam.
Koło 22.00 zadzwonił mój stary telefon. Na wyświetlaczu widniało 'wujek Marek'. Odeszłam kawałek, bo przy takim hałasie niczego bym nie zrozumiała.
- Witaj, przepraszam, ze tak późno.
- Nic nie szkodzi, właśnie jestem na ognisku. Coś się stało?
- Właśnie chciałem was sprawdzić - zaśmiał się - Powiedz mi kto tam jest, bo z Pawła to juz nic nie da się wyciągnąć.
- Wszystko jest w porządku, nie masz się czym przejmować. Jest parę osób, chłopaków z żużla.
- Ale to nie jest jakaś wielka impreza?
- Nie. Daj spokój wujku. Wszyscy jesteśmy już dorośli i odpowiedzialni.
- Dobrze, dobrze. Tak właściwie dzwonie po to, żeby ci powiedzieć, że zmieniamy godziny pracy w hotelu. Wszystko wyślę ci na maila.
- Dobrze, dzięki za informacje.
- No, to do zobaczenia i udanej zabawy.
- Dziękuję, dobranoc.
Rozłączyłam się i zobaczyłam, że odeszłam dość duży kawałek. Zaczęłam się kręcić w kółko i straciłam orientację, skąd przyszłam. Świetnie. Dookoła las, żadnego domu, ciemno, nic nie widać.
Nagle coś usłyszałam. Liście zaszeleściły i krzaki zaczęły się ruszać. Boże, boje się! Jak to jakieś zwierze?
Cofnęłam się, przykucnęłam za wysoką trawą i z lękiem patrzyłam przed siebie.
W pewnej chwili usłyszałam jak ktoś przeklina pod nosem. Dźwięk dochodził zza zarośli. Nagle jakaś postać się stamtąd wyłoniła. Zaczęła się kręcić i z obrzydzeniem ściągać coś ze swoich ubrań.
Uśmiechnęłam się do siebie i postanowiłam podejść.
- Cześć! - chyba go wystraszyłam bo się wzdrygnął i krzyknął. Nie wytrzymałam i wybuchłam ze śmiechem. - Przepraszam, nie chciałam.
- Boże, zejdę na zawał. Nie sądziłam, ze kogoś tu spotkam. Szukam czegoś.
- Zgubiłeś się?
- Można tak powiedzieć. A ty? Co sama robisz w lesie?
- Mam ten sam problem. Byłam na ognisku, zadzwonił mi telefon i odeszłam. Zagadałam się i zaszłam trochę dalej niż sądziłam.
- Czekaj, czekaj. Na ognisku? Co go organizuje Ginger?
- Taak - powiedziałam zastanawiając się kim on jest, że wie o ognisku.
- Też się tam wybieram - zaśmiał się.
- Serio? To miło mi, jestem Anka.
- Marco.
Nastąpiła chwila ciszy. Marco? Skądś kojarzę to imię. Próbowałam do tego dojsć. W końcu mnie olśniło.
- My się już poznaliśmy!
- Tak? Kiedy?
- Pamiętasz jak na derbach przyszłam do ciebie oddać jakąś część, którą pożyczył Magic?
- Aaa - zaśmiał się - miałaś pewną przygodę z moim bratem.
- Bratem? Ten mechanik, który wszedł we mnie kiedy kupowałam kiełbaskę i się na niego wydarłam jest twoim bratem?
- Tak się składa. No ale koniec gadania. Szukajmy naszego ogniska - uśmiechnął się.
Ruszyliśmy przed siebie. Przy okazji dowiedziałam się, że kiedy Marco szedł przez las, wpadł na dużą pajęczynę z pająkiem na niej. Dlatego się kręcił w panice w kółko próbując go z siebie ściągnąć. Już nas coś łączy. Oboje mamy wstręt do wszelkiego rodzaju robactwa.
Aha, i to on miał być tym kolegą, z którym miał przyjechać Sówka. Jego coś zatrzymało, ale Marco nie mógł przegapić żadnej imprezy, więc przyjechał sam, nie wiedząc dokładnie gdzie to ma się odbyć.
W końcu, po śmiechach znaleźliśmy miejsce naszego ogniska. Chłopaki, kiedy zobaczyli mnie z Gaschką, od razu pomyśleli wiadomo o czym. Zwłaszcza, że nas chwilę nie było. Cali oni.
Usiedliśmy i zabraliśmy się za pieczenie kiełbasek.
__
Wracam po przerwie. Wybaczcie, nie mam weny i mam co robić w wakacje. Żadnych planów, a wiadomo, spontan jest najlepszy. I tak dzień w dzień cos się dzieje.
DERBY DLA JASKÓŁEK! Sialalala Tylko Unia! <3
" Jak tam na zbiórce? Stal Rzeszów jak tam na zbiórce?
Ponoć chujowo :D "
Kocham to! Chcę jeszcze raz! Z najlepszą ekipą ever :D