Znów stolyca.
Ten tydzień to jakaś totalna pomyłka, od wtorku brak prądu, a osoba za to odpowiedzialna nawet się nie pojawiła.
Wizyta u lekarza to zwykłe wyrzucenie hajsu w błoto, nic się nie dowiedziałam, czego bym wcześniej nie wiedziała.
Czuję się fatalnie. We wtorek kolos z matmy... mam nadzieję, że z metrologii dostaniemy wyniki w środę, a nie dopiero po świętach.
Chociaż w sumie i tak to już znaczenia nie ma, chociaż kto wie, może w przyszłości się jeszcze to przyda.
Nic mi się nie chce, nie mam siły, kompletny brak motywacji mnie ogarnia.