Widzę...
Szmaragd jadeitowy...
Słyszę...
Wołanie ciche...
Czuję...
Czyjś oddech na sobie...
Styks usycha przed jej obliczem...
Hades i Anubis stają się nikim...
Nekromantony to już zwykłe katedry...
Podziemia mroczne, nieodgadnione
Jadeitem skrzą się na powitanie...
Idzie w pelerynie, z kamieniem w dłoni...
Słysząc dusz wołanie...
W kamieniu dusze chowa, a wzrokiem żywych świdruje...
załapałam doła. mam nadzieję, że albo mi to przejdzie, albo skończy sie w inny sposób. nie wiem, ale już tak dawno z nikim tak na prawdę szczerze nie rozmawiałam, a tak tego potrzebuję... ale nie ma ludzi. wokół pustka. wszędzie ktoś jest, ale to tylko cienie. ja potrzebuję jednej z niewielu osób która tak na prawdę jest do tego idealna. ale nie ma. cisza. pustka. nie wiem kiedy mi się to uda. kiedy jest szansa to nie daję rady nic z siebie wydusić. a jak jestem gotowa powiedzieć wszystko...nic. ciągle o tym myślę i nic na to nie poradzę. czasami mówię sobie "przestań idiotko", ale zaraz do tego wracam. jestem ciekawa czy gdyby nie było tego jednego zdania i zamieniłoby sie w inne... czy byłoby tak jak myślę .? mam tylko nadzieję, że istnieje coś drugiego i że tam tak jest. czekam na zmianę scenariusza. może tam mi się trafi szczęśliwsza rola, w której będę czuła sie lepiej. idź sie połóż. i leż tak długo jak Ci pozwolą. potem zerwą Cię do szalonego tańca, zabiorą całą energię, wycisną życiodajne soki. poleż jeszcze - powiedzą rzucając na stos drgających konwulsyjnie ciał. potańcz jeszcze na tym stosie śmierci. tu, partnerów masz wielu. wybieraj, o ile jesteś w stanie. tylko pamiętaj, tych z którymu najbardziej byś chciał tańczyć znajdziesz na samym dnie stosu. choćbyś ich wybrał, nie dojdziesz tam. już są zajęci przez inną parę śmierci. padnij w ramiona tego co najbliżej i daj się wieść. bo lepiej znosić cierpienie z kimś niedoskonałym niż popaść w ból bez oparcia. lecz i tak jesteśmy sami, czując że ktoś jest obok. wykrwawiamy się powoli na ciałach innych, a nasza posoka spływa strumieniami w czeluść odchłani, by tam, na dnie, z głośnym pluskiem uderzyć w kamienie niewiedzy, zapomnienia i utraty. w samotność, ból i cierpienie. umrzeć wraz z nami w zimnej ciemności, przenikającej przez mięśnie, skóre, kości, ziemię i czas... bo ciemność trwa zawsze.
od życia do makabreski.