[b]Part 4.[/b]
Laura z uporem maniaka dobijała się do łazienki, z czego wyjąca pod prysznicem Larina najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy.
Złorzecząc na cały świat, głównie na tępe, pustawe, i prysznicowo - operowe blondyny, wyszła z pokoju, dzierżąc ze sobą naręcze ciuchów, ręcznik i kosmetyczkę. Przeszła niecałe dziesięć metrów, kiedy jej oczom ukazały się znajome już drzwi z numerem ulepszonego szatana. Zapukała.
- Mogę w czymś pomóc?
- Cześć. Ty jesteś?...
- ...Gustav. Gu - stav.
- No tak - zachichotała niczym napalona pensjonareczka - Gustav... Bo ja tu po prośbie...
- Laurze się spodobało, i postanowiła ponownie odwiedzić nasz dom dzikiej rozpusty - obok Gustava pojawił się Tom.
- Właśnie.
- No to witamy w skromnych progach - Gustav uśmiechnął się, i przepuścił ją w drzwiach.
- Cześć - przywitała się z siedzącym na dywanie Georgiem - Macie wolną łazienkę?
- Nie mamy. Czemu pytasz?
- Bo MY też nie mamy, a chciałabym się umyć.
- No to musisz chwilę się wstrzymać, bo szanowny panicz Bill okupuje prysznic dopiero pół godziny. Znaczy za godzinę wyjdzie.
Ale jakby na zawołanie w drzwiach ukazał się Bill, ubrany jedynie w sięgające mu do połowy tyłka spodnie, spod których wdzięcznie wystawały białe bokserki. Nie czekając na zaproszenie/ wyproszenie/ zbędną pogawędkę Laura wpakowała się do łazienki, zatrzaskując za sobą drzwi.
Z szerokim uśmiechem rozejrzała się po pachnącym kokosem pomieszczeniu, w całości wyłożonym kremowymi kafelkami. Na prawo stała ogromna wanna, a Laura dałaby rękę sobie uciąć, że nie jest pierwszą dziewczyną, która się w niej wykąpie.
Zrzuciła jeansy, podejrzliwie rozglądając się na boki. Szczerze mówiąc, nie zdziwiłaby ją obecność kamery. Nie wykrywając niebezpieczeństwa, rozebrała się, i zanurzyła w gorącej wodzie.
- Tego mi było trzeba - mruknęła z rozkoszą, zanurzając się po same uszy.
Tę błogą chwilę brutalnie przerwało walenie do drzwi.
- Laura! Tylko mi nie właź do wanny, specjalnie sobie wody napuściłem, słyszysz?!...
- Łups. - zachichotała, sięgając po małą buteleczkę, wypełnioną, jak się okazało, kokosowym szamponem...
- ... dla niemowlaków. Jak słodko.
Ale pachniał naprawdę świetnie.
- Ej, Bill! - zawołała - Gdzie tu się włącza bąbelki?!
- Wyłaź mi z tej wanny! - zawył wokalista, rozpaczliwie ciągnąc za złotą klamkę, która bynajmniej nie zamierzała ustąpić.
- Zaaaraz...
- Mam ochotę cię ugryźć w tyłek, wiesz?!
- Czy to jest jakiś podtekst erotyczny?
- Grr...
Usłyszała jeszcze, zanim całkowicie zniknęła pod zburzonym lustrem wody. Nastąpiła gwiżdżaca w uszach cisza. Laura nie zdążyła się nawet zastanowić, czy cisza faktycznie może gwizdać, kiedy natknęła się na mały, czarny guziczek.
Bingo.
- Push the button - zaintonowała po wynurzeniu, i z szerokim uśmiechem przymknęła oczy.
*
- Dzięki, chłopcy - uśmiechnęła się słodko, stając w drzwiach łazienki - Teraz do szczęścia brakuje mi już tylko obiadu. Bill gdzie? - zdziwiła się. Była niemal pewna, że po jej wyjściu rzuci się albo na nią, albo na ukochaną wannę.
- Poszedł się do was wykąpać - odparł Gustav, który, jak zauważyła, w wielkim skupieniu polerował swoje patyczki... wróć - pałeczki.
- Aha. W każdym razie dzięki za użyczenie ciepłej wody i kawałka pachnącego mydła, chociaż jeśli chodzi o to drugie, zbędny luksus.
- Nie ma sprawy. Następnym razem mydła nie dostaniesz.
Uśmiechnęła się. Przerzucając ręcznik przez ramię, i żegnając się w locie z chłopakami, wybiegła z pokoju.
---------------------------------------------------------------------------------------------------
`Tokio Hotel - spring nicht (orchester version)