Muszę czasem przyznać, iż Sony DSC-T5 nie jest taki bebe.^^
[b]Braciszek kupił dla mnie wieeeeelki lizaczek.^____^
Taki, w kolorach tęczy po brzegach, a w białym środku 'rósł' kfffffiatek (fff...lol).
I co?
Spadł mi.
Umarł.
[*]
Ross, nie posmakowałam cię, ale za to mogłam się w ciebie wpatrywać przez kilkanaście minut.
Na twoją cześć wstawiam to zdjęcie.
Kwiatki.[/b]
-----------------------------------------------------------------------------------------------------
'Utorować ciastem drogę do jej serca' Part tuuuł. (two, deux, zwei, dos, due, dwa xD)
Po trwającym około pół godziny prysznicu, Laura z westchnieniem ulgi zatrzasnęła za sobą drzwi garderoby, z którą zobaczyć miała się dopiero jutro, co dla dziewczyny oznaczało tylko jedno - słodka noc odpoczynku. Z tym przyświecającym jej w głowie marzeniem, ruszyła w stronę wyjścia z hali, gdzie prawdopodobnie czekał na nią wielki, czarny bus, oraz cała drużyna pierścieni i kolczatych obroży. I nie żeby jej one przeszkadzały - wręcz przeciwnie, Laura była bowiem jedną z entuzjastek ekstrawaganckich dodatków w stylu...
ŁUBUDU.
- Auu... -jęknęła, łapiąc się z głowę.
- Sorry... Właśnie po ciebie...
- Biegłem - dokończyłą ze złością, obrzucając go niechętnych spojrzeniem.
- No tak - uśmiechnął się chłopak - Tom jestem.
- Laura - mruknęła.
- Laura. Odrestaurowałaś się już? Bo czekamy w busie od dziesięciu minut.
- Fantastycznie.
- Chodź - i zanim zdążyła się zorientować, pociągnął ją za rękę, a w następnej chwili sadzał na tylnym siedzeniu.
- Twoje miejsce - z szarmanckim uśmiechem pogłaskał jeden z foteli - Tu obok usiądzie zaraz Bill, i dotrzyma ci towarzystwa. Pani wybaczy, ale z przodu niecierpliwie czeka na mnie jasnowłosa dama - i z tymi oto słowami zniknął jej z oczu. Po chwili natomiast dobiegł ją perlisty śmiech Lariny.
Super, pomyśłała, grzebiąc w swojej torbie, naprawdę super. Nałożyła na uszy słuchawki mp3, i odleciała w krainę posępnych marzeń.
Z krainy tej wyrwał ją delikatny dotyk na przedramieniu. Uchyliła jedną z powiek.
- Cześć, Laura. Wybacz, że cię, ee, budzę, ale pomyślałem, że wolisz spać w hotelu.
Dziewczyna rzuciła okiem na szybę, uświadamiając sobie, że, w istocie, stoją już pod budynkiem pełnym wygodnych łóżek, jak zwykła nazywać wszystkie hotele.
- Ekstra. Dzięki... ee...
- Bill. Jestem Bill.
- Dzięki, Bill - rzuciła z uśmiechem, i zarzuciwszy torbę na ramię, wybiegła z samochodu.
*
- Jestem w raju... - mruknęła, rzucając się na ogromnej wielkości łóżko, którego połowę powierzchi zajmowały puszyste poduchy - W raju...
- To jest barbarzyństwo! - do pokoju wbiegła oburzona Larina, nie zwracając uwagi na zatrzaskujące się za nią drzwi - Ten kretyn, David, chce sobie urządzać dodatkową próbę! D-z-i-s-i-a-j.
Laura podniosła się na łokciach.
- Chyba żartujesz.
- Jestem śmiertelnie poważna, na trzecim piętrze jest sala prób, mamy się w niej stawić za póltora godziny.
- Jestem w piekle! - jęknęła szatynka, chowając głowę pod kremową poduszkę - W siedzibie szatana, ratuuunku...
*
- No dobra. Wiem, że jesteście zmęczeni, toteż nieco wam odpuszczę - oznajmił David, spacerując przed szóstką nastolatków, których miny nie wróżyły mu świetlanej przyszłości - Chłopaki na scenę. Ich bin nicht ich, Beichte, i do domu na ciepłe kluski. Dziewczyny, wchodzicie po nich.
Rozsiadły się zatem na sofach, patrząc na wdrapujących się z mozołem na podest chłopców.
Cała próba, razem trwająca niespełna dwadzieścia minut, ciągnęła się w nieskończoność. Z lekkiego otępienia wyrwał Laurę głos menagera, oznajmiający im, że na dzisiaj koniec, i życzący im udanego wieczoru.
Wściekła, i całkowicie rozbudzona pomaszerowała hotelowym korytarzem, zmierzając w kierunku wind. Po chwili podbiegła do niej podniecona Larina.
- Lu, Tom zaprosił nas do pokoju, i...
- Już? Szybki jest.
- Laura, przestań. Musimy się poznać, jesteśmy skazani na swoje towarzystwo przez całe trzy miesiące - ton jej głosu nie wskazywał na to, by specjalnie jej to przeszkadzało - Chłopcy będą na nas czekać.
- Baw się dobrze...
- No przecież bez ciebie nie pójdę, Laura, nie daj się prosić, no!...
- Nie mam najmniejszej ochoty na wieczorki zapoznawcze, Larin.
- Będzie mnóstwo żarcia...
Laura zatrzymała się w pół kroku. Jedzenie. Laura mogła jeść całe życie, gdyby nie musiała spać, śpiewać i myć zębów. Jeść kochała prawie równie gorąco, co muzykę, a wbrew pozorom prawie nie robi tak dużej różnicy.
- Zgoda - oświadczyła.
*
------------------------------------------------------------------------------------------------
`Children of the Bodom - Rebell you