ścięłam się.
na lato wracam do całkiem krótkich.
a teraz mam coś zjebanego. i podcięłam je mocniej niż planowałam, znowu mam problemy ze związaniem ich... kurwa.
nie wiem co we mnie jest takiego, że ludzie przychodzą się do mnie wyżalać.
nie żeby mi to przeszkadzało, cieszę się. ale ja nie umiem pocieszać... jedyne co umiem to ocenić sytuację i potwierdzić jej beznadziejność. zawsze taka byłam.
zaczynam się denerwować tymi świętami...
tyle roboty na głowie.
a ubieranie jebanej choinki wymyślili jebani pokutnicy którzy nie mają co robić tylko obściskiwać jebane drzewko z jebanymi igłami, by zarzucić na nie jebany łańcuch czy lampki. fak.
no a tak poza tym wszystko było by pięknie i cudownie gdyby nie problemy z podzieleniem czasu.
uh, jest stres <3
jest dobry stresik motywujący mnie do działania. niech tylko przyjdzie jutro, niech minie wigilia, niech... ah... mmm...
tak, po 9 latach opierania się germanizacji zaczęłam słuchać rammsteina.
ale to jest zajebiste
You know!
Yes, this is it.