No wiec zaczelismy 27 tydz w piatek o 3 obudzilam sie do WC i patrze krew, niewierzylam i siedziqlam w tej lazience bylam pewna ze sie obudze, po chwili dotarlo do mnie ze to nie sen to naprawde sie dzieje ! Cala sie trzeslam, obudzilam Meza ze krwawie, ze jedziemy do szpitala, ja bylam w takim stresie, szoku ze niewiedzialam co w domu gdzie lezy, cala sie trzeslam i plakalam. Maz pocieszal ze bedzie dobrze, cala droge przeplakalam w szpitalu na IP odrazu papiery wypelnilam i na oddzial tam zalozyli wenflon, pobrali krew, mocz i kazali polozyc sie na sale, za chwile byla juz położna z KTG. Podlaczyla i sie troche uspokoilam, po KTG zbadal mnie lekarz "recznie" i stwierdzil ze szyjka sie skrocila i ma 2 cm. Kolejny szok dla mnie, kolejne lzy. Zachwile zastrzyk na plucka dla malej. Ale po obchodzie mialam miec USG . Na USG sie okazalo ze to lozysko sie podnioslo i juz nie jest przodujace ! ;D Mala odwrocila sie glowka w dol. A szyjka ma 4,2 cm, czyli tak jak bylo ! Zero rozwarcia i wszystko ok ;) Tak sie ucieszylam. Lekarz mowil ze zagrozenia nie ma, ze lekkie plamienie moze wystapic bo lozysko sie podnosi. Prowadzic oszczedny tryb zycia i bedzie dobrze. <3 Zapobiegawczo podaja mi nospe i luteine. Dzisiaj rano dostalam drugi zastrzyk na plucka i po obchodzie lekarz mowil ze wszystko oki ale musi na obserwacji mnie zostawic. I w poniedzialek rano jeszcze USG i do domku ;D Codziennie rano i wieczorem mam KTG i slucham bicia serca naszej Ksieżniczki <3 tak sie ciesze ze jeszcze dwie noce tu tak sie stesknilam za moimi chlopakami ;(