Będąc około 6 miesiąca zadzwoniła mama z prośbą bym przyjechała bo złamała nogę i ciężko jej samej wszystko ogarnąć gdyż tatą pracował za granicą. Spakowałam się i pojechałam do niej. Pomagałam co mogłam na ile wystarczało mi sił. Ale uwierzcie na wsi czułam się dużo lepiej pomimo że było gorąco większość czasu spędzałam na świeżym powietrzu pośrod drzew. Mijały tygodnie ja postanowiłam że wracamy tu na stałe chce by moje dziecko miało możliwość zobaczyć co to wieś. I oczywiście mieć mamę na oku gdyż stan zdrowia nie był taki świetny jak by się wydawało. Nadszedł wyczekiwany sierpień czas u którym miała się urodzić nasza córka. dzień za dniem mijały wolno wiadomo bo już nie mogłam się doczekać kiedy wezmę ja na ręce i przytulę. Będąc w 39 tygodniu ciąży lekarz kazał czekać na skurcze ale naradzie jest wszystko ok. Gdyby się coś działo mam dzwonił o każdej porze dnia i nocy
On przyjedzie do szpitala odebrać poród. Ale 40 tydzień. I nic żadnych skurczy przepowiadających nic widoczne małej się nie spieszy na świat. Spowrotem wizyta lekarz mówi że jak do czwartku nie pojawia się skurcze mam się zgosic Na odział ginekologii na wywołanie porodu. Zgłosiłam się wszystkiego badania i wiadomość poród nie może zostać wywołany musimy zrobić cesarskie cięcie bo w ostatnich dniach mała musiała się owinąć pępowina i dodatkowo się obrzuciła. Więc to mnie trochę przeraziło bardzo się bałam CC. Lekarz powiedział bym była gotowa bo jutro czyli Piątek jako pierwsza jadę na blok.