nie mam na nic siły. leżę cały dzień w towarzystwie zużytych chusteczek, mama twierdzi, że cały czas płaczę, ale nie pomyślała, że mam zajebisty katar przez to, że wczoraj sprzątałam przy otwartym oknie, i zapieprzałam w koszulce i spodenkach. pff, wielce nadopiekuńcza się zrobiła. to i tak nic nie zmieni. fuck, jakoś to przeziębienie kijowo wpływa na mój tok myślenia ;o ale trzeba wziąć się w garść, wyzdrowieć, zaliczyć kartkówkę z chemii, nauczyć się wzorów na fizykę i ogarnąć caaaały dział z historii na piątek. trzymajcie kciuki! trzeba walczyć o dobrą średnią, byle do weekendu, do ferii, do wielkanocy, do majówki, do wakacji, DO NORWEGII - w końcu!
idę wypić 3715618162 kubek herbaty, trzeba wziąć leki i modlić się żeby do rana wrócił mi głos. nie dziwię się, że mama jest taka szczęśliwa, pół dnia nic nie mówię, a zazwyczaj to napierdalam jak katarynka. ależ łatwo ją uszczęśliwić. doobra, idę użalać się nad sobą wśród tych chusteczek, z kubkiem herbaty w ręku, słuchając HuczuHucza.
#GOOD#NIGHT.