ZMIERZCH WEDŁUG EDWARDA
1. PIERWSZE SPOTKANIE
To była ta cześć dnia, którą najchętniej bym przespał.
Liceum.
Ale chyba lepszym określeniem tego miejsca byłby czyściec. Jeśli był
jakikolwiek sposób, bym odpokutował swoje grzechy, to co miało nadejść było
pewną miarą pokuty. Ta nuda nie była czymś, do czego mógłbym kiedykolwiek
przywyknąć. Każdy dzień stawał się bardziej niewyobrażalnie monotonny niż
poprzedni.
Przypuszczałem, ze to była forma snu, jeśli sen można definiować jako
bezładny stan między okresami aktywności.
Szybko przeszedłem przez pomieszczenie do najbardziej oddalonego kąta
kafeterii, wyobrażając sobie wzory na ścianach których tak naprawdę tam nie
było. Był to jedyny sposób, by zagłuszyć głosy, które gaworzyły niczym szum
rzeki w mojej głowie.
Setki tych głosów ignorowałem ze znudzenia.
Kiedy jakaś myśl przychodziła do ludzkiego umysłu, mimowolnie ją
słyszałem. Dzisiaj wszystko kręciło się wokół błahego 'dramatu wszystkich
uczniów. To śmieszne. Wystarczyło tak niewiele by wszystkie myśli skupiły się
wokół jednej osoby. Zwyczajnej dziewczyny, która była nową twarzą w tym
mieście. Ta ekscytacja, towarzysząca jej przybyciu była łatwa do przewidzenia.
To tak, jakby podarować błyszczący przedmiot dziecku. Część uczniów płci
męskiej wyobrażało sobie, ze są zakochani w tej dziewczynie tylko dlatego, że
była czymś nowym na co mogli popatrzeć. Tym usilniej starałem się zagłuszyć
ich myśli.
Były tylko cztery głosy, które zagłuszałem raczej z grzeczności, niż odrazy;
mojej rodziny - moich dwóch braci i dwóch sióstr. Nie mogłem dopuścić, by w
mojej obecności nie posiadali choć odrobiny prywatności. Dawałem im jej tyle,
ile byłem w stanie. Starałem się nie słuchać jeśli to miałoby im pomóc.
Robiłem wszystko co w mojej mocy, ale ciągle słyszałem&
Rosalie jak zwykle myślała o sobie. Lubiła przyglądać się odbiciom swojego
profilu w szklankach uczniów, oraz rozprawiać na temat swojej doskonałości.
Rosalie była płytka jak sadzawka z kilkoma niespodziankami.
Emett wściekał się o mecz, który przegrał zeszłej nocy z Jasperem. Zbierał całą
swoja energię na rewanż, który mieli rozegrać dziś po szkole. Nigdy nie miałem
wyrzutów sumienia podsłuchując jego myśli, bo nie było rzeczy, której nie
powiedziałby głośno lub nie sprawił by stała się rzeczywistością. Jedynie czułem
się winny czytając umysły innych, ponieważ wiedziałem, że są rzeczy, o których
woleliby żebym nie wiedział. Jeśli umysł Rosalie był płytką sadzawką, to ten,
Emetta można określić jako przejrzyste jezioro wolne od tajemnic.
A Jasper był& cierpiący. Stłumiłem westchnienie.
Edward Alice wypowiedziała moje imię w swojej głowie, co zwróciło moją
uwagę. Było zupełnie tak samo, jakby wypowiedziała je na głos. Cieszyłem się,
że moje imię już dawno wyszło z mody to byłoby wkurzające, gdy
kiedykolwiek i ktokolwiek myślałby o jakimś Edwardzie moja głowa
odwracałaby się automatycznie.
W tej chwili moja głowa się nie odwróciła. Byliśmy już wprawieni w tego
typu poufnych rozmowach. To taki kamuflaż, by nikt nas nie przyłapał. Cały
czas patrzyłem na brzeg naszego stolika.
Jak on się trzyma? spytała mnie.
Podniosłem jedynie kącik ust. Nic co mogłoby zaciekawić innych. To z
łatwością mogło być oznaką znudzenia.
Inni zdjęcia: 1411 akcentovaZwierzęta za kątków świata bluebird11Bolczów elmarDla mnie już czwartek patusiax395Zapraszam! thevengefuloneKolejna wylinka pamietnikpotworaKaruzela Arka Noego bluebird11Zegar kolejowy ? ezekh114Blu-tu. ezekh114Przygoda na greckiej Evii 4/4 activegames