To o tam, u góry, nic ważnego...takie tam moje bazgroły. Stwierdziłam, że muszę zalożyć pamiętnik i zacząć w niego przelewać wszystkie swoje myśli, bo niektóre zbyt szybko się ulatniają, a wolałabym żeby jeszcze zostały, choć na chwilke zostały. Ale od razu po tym przyszedł mi do głowy pewien schem,at...no bo liczba mojego rodzeństwa jest wprost propoorcjonalna (a może i jeszcze większa) do prawdopodobieństwa jego odnalezienia...<chodzi mi o mój osobisty "chwytacz" myśli> A nie chcialabym tego, tak to chyba ostatnia rzecz jakiej teraz mogłabym chcieć
Momentami, kiedy siedzę sama w pokoju, i zaczynam rozmyślał czy kiedykolwiek coś wogóle miało sens, dochodzę do wniosku że tak....tylko nie mogę sobie tego "sensu" w żaden sposób wyobrazić, jak wygląda...pachnie...czym tak na prawdę jest. A może kim(?)...ach...jest to trudniejsze niż dochodzenie do siebie po ostrej libacji...
Przeobrażam się, czuję to, lecz nie to mnie dziś tak frasuje. Ciężko mi dobierać słowa, a co dopiero czyny.
Czy to ja wariuję, czy wszystko wokoło mnie zaczyna się kręcić w inna stronę?
Nie jestem pewna, co jest teraz dobre a co złe...
Mogłabym przysiąc, że jeszcze niedawno wiedziałam wszystko...czego chce, z kim trzymam...i najważniejsze kim jestem.
Czy wszystko musi mieć jakiś sens? Wszystko musi nas zadowalać? Zbyt duża presja, myśli, ludzi, spraw...a chciałoby się mieć wszystko gdzieś.......
Znowu <Ja>