Jakieś moje. Powiem szczerze, ze mi się nawet podoba ;d.
Trochę tych zdjęc mam, ale spokojnie-swoich tylko 3-5. Rezsta to raczej skąpane w słońcu kwiaty, trochę Majki i reszta Pchełki.
Czasami mam wrażenie, że w pierwszym wcieleniu musiałam być częstym bywalcem szpitala psychiatrycznego albo seryjnym mordercą. Bo to, tłumaczyłoby, dlaczego Bóg pokarał mnie tymi tajemniczymi wizjami i okropnymi snami, koszmarami właściwie.
Jednak tej nocy nie było koszmaru. Jego miejsce zastąpił piękny, bardzo realistyczny sen. Przedziwne, powykrzywiane stwory zamieniły się w jedną, cudowną postać. Kobietę o wyjątkowej urodzie, od której było jasne, białe światło Unosiła się ona w powietrzu, a jedną rękę wyciągał ku mnie. Uśmiechała się przy tym tajemniczo, chociaż uśmiech do najpiękniejszych nie należał. Był przerażający. Mimo tego, bił od niej spokój. Łagodna twarz nie zdradzała żadnych emocji, ale wyraźnie przemawiała przez nią uczciwość i chęć ostrzeżenia przed jakimś niebezpieczeństwem. Dopiero teraz zauważyłam, że nie oddycha. Po prostu była jakby wrośnięta w to miejsce. A właśnie. Cudny anioł był zawieszony w ... nicości? Całą przestrzeń wypełniała owa postać, jej oślepiające światło i ja. Szok, jaki mnie ogarnął po ujrzeniu tej pięknej kobiety, począł maleć. Teraz poczułam, jak tu jest przeraźliwie zimno i mimo blasku-bardzo mrocznie. Zauroczenie minęło, a na jego miejsce wskoczył strach. Postać zaczęła bezgłośnie poruszać ustami. Mówiła, ale robiło to tak cicho, że nie mogłam jej usłyszeć Unosiła się coraz wyżej. Zaczęłam biec, chcąc usłyszeć, co do mnie mówi i bojąc się zostać sama. Biegłam i biegłam, ale anioł nie zatrzymywał się i nie przestawał poruszać wargami. W końcu straciłam ją z oczu i osunęłam się gdzieś w nicość.
Mój piękny sen się skończył i nastała szara rzeczywistość.
Pozdrawiam.