A więc.
Tak nam sie nudziło na fakultetach.
Dobra jebć.
Dziś 7 miesięcy mija, od kąd Bóg mi Cię podarował.
4 dni temu minęło 5 miesięcy od kąd Cie mam.
A i tak czuje sie źle cuzje sie bezsilna.
Te nasze rozmowy o wszystkim bardziej mi sie podobają.
Kocham Cie ale ten strach mnie zżera.
Chce wiedzieć prawde.
I mieć Cb tu prawdziwego.
Nie znosie wiecej gapienia sie w okno przez pare godzin,
płaczu gdy tylko zostaje sama,
wiecznego poczucia że nie chce zbliżać sie do ludzi
i tego że Cie cholernie kocham a tak wszystko sie psuje.
Teraz gdy już wiem jaki jesteś
chce to naprawić.
Tak to najwyższa pora.
Trzeba wstać i otrząsnąc sie ale jeszcze nie wiem czego.
To ta samotnośc nas łączy.
Wspólne patrzenie w gwiazdy
lub w płynącą rzeke.
Razem palmy te fajki na oknie przez całą noc
i myśly o tym jakie życie mogłoby być kurfa idealne.
Ja marzycielka,
Ty realista.
Czy coś z tego wyjdzie.?
Nie wiem.
Ale Bóg widocznie wie co robi jesli polączył ludzi
tak bardzo różnych od siebie.
Lecz łączących się jedną cechą.
To ta samotność.
Ta potrzeba bycia ze sobą w milczeniu.
Ze sobą źle a bez sb jeszcze gorzej.
Koszmary po nocy.
Czemu czemu.?
Nie wiem przeciez nie znam odpowiedzi na wszystkie pytania.
Prosze prowadz mnie przez życie.
Bo z moją głową nie dam sb rady.
"Chciałbym spotkać się z Tb w te wakacje i zakochać się w Tb jeszcze raz."
Możliwe.? Dla nas wszystko możliwe.
Kiedyś to i tak musiało wyjśc.
Tak dwie różne osoby a jedno serce.
Nie wiem co będzie.
Chce po prostu zasnąć.
Ave.
PzDr.