siedze sobie na lapku, ogladam discovery science i rozkminiam
to dziwne, ale czuje sie jakbym byl historia i zataczal kolo
wydawalo mi sie, ze nie wroce do pewnych rzeczy z przeszlosci, ale wiem, ze niczego nie moge byc pewien
ale nie wiem, dlaczego dzieje sie tak, jak wlasnie sie dzieje
nie wiem dlaczego zaczynam zamykac sie w sobie
nie ma juz osob, z ktorymi rozmawiam o tym co ostatnio rozkminialem,
prawie w ogole z nikim nie rozmawiam
wszystkie codzienne problemy, te mniejsze i wieksze, chowam gleboko w sobie
moze nie ma w tym nic zlego?
w koncu przez spory okres czasu bylo kilka osob, ktorym moglem powiedziec wszystko, ale to nie rozwiazywalo ww. problemow
wydaje mi sie, ze zamiast rozmawiac, powinienem przejsc do dzialania.
nie zadawac glupich pytan typu "od czego zaczac?"
"gdzie poczatek?"
nie zastanawiac sie, tylko zaczac dzialac
nie myslec nad konsekwencjami ani ewentualnym ryzykiem
jest ryzyko, jest zabawa
jak moge cokolwiek zyskac w swoim zyciu, jesli nie ma niczego, co moglbym stracic?
dopiero, gdy zauwazamy, ze cos jest ulotne i nietrwale mozemy dostrzec prawdziwa wartosc owej rzeczy.
a dla mnie wszystko jest stale.
nie, wroc.
bylo. :)
i jeszcze poki pamietam