Intensywny tydzień. Tyle rzeczy się złożyło na te 5 dni, że spałam po 4-5 godzin dziennie żeby się ze wszystkim wyrobić. Wczoraj prawie zaspałam na badania, w ogóle nie słyszałam budzika o 5:30. Dobrze że przebudziłam się o 6, to jeszcze udało mi się wyrobić. Dzisiaj w końcu dzień wolny. Nawet obiad sobie zrobiłam. Ale poza tym nic fajnego, bo cały dzień przy projektach. Jutro znowu badania i wstawanie o 5:30. Ciekawe do której nam zejdzie. W sobotę pracowaliśmy tylko do 14, więc sporo zostało nam jeszcze na poniedziałek. Chociaż z drugiej strony zrobiliśmy wszystkie kontenery ze zmieszanymi i tworzywami, czyli najgorsze mamy za sobą. Może uda się jutro to zrobić przed 16. Fajnie by było, bo nie wiem czy dam radę znowu tyle godzin pracować na mrozie. Mieli nam postawić namiot i dać tam jakieś ogrzewanie, ale olali sprawę i znowu wszystko robiliśmy na zewnątrz. Po godzinie już nie miałam czucia w stopach. A więcej niż 3 pary skarpet już mi się w buty nie zmieści. No ale przeżyć jeszcze jutro, a potem następne badania dopiero w styczniu.
Ten tydzień powinien być trochę lżejszy, ale zobaczymy jak wyjdzie.
Chciałabym znaleźć czas na wieczorny spacer, bo Wrocław w tym roku jest bardzo ładnie oświetlony.
Czas ucieka mi zbyt szybko. Niedługo święta, nowy rok, koniec semestru. Nie wyrabiam się.
Zakochałam się w tej piosence. Jest taka idealna.