W sobotę jednak nigdzie się nie wybrałam. Już prawie byłam gotowa iść, ale uznałam, że mam to wszystko gdzieś. Pierdolę. Napisałam znajomym, że nie idę, wzięłam książkę i cały wieczór czytałam. Wolałam zostać w domu z książką niż bawić się na mieście. A co. Mogę.
Co do książki, to chciałam przeczytać tą, którą dostałam pod choinkę od brata. Jednak kiedy otworzyłam szafkę z książkami, zobaczyłam jakąś inną. Szczerze mówiąc mam wrażenie, że widziałam ją pierwszy raz. Nie kojarzyłam ani okładki, ani opisu. Na pewno nie kupilam jej sama, bo bym to pamiętała. Musiałam od kogoś dostać. Ale nie mam pojęcia od kogo... A przecież jak dostaję od kogoś książkę, to tym bardziej pamiętam skąd ją mam. Nic. Pustka w głowie. Strasznie mnie to irytuje. Mam słabą pamięć, ale żeby aż tak? No bez przesady...
Dzisiaj od rana wkurzam się na uczelnię. Mieszają z tymi tematami prac inżynierskich. Nic już nie wiem. Dzwoniłam do dziekanatu, coś niby się dowiedziałam. Jutro idę do promotor i będziemy ustalać co robimy.