Chyba nie muszę pisać gdzie dziś byłem.
Po raz pierwszy.
Trzeba przyznać, że jestem w szoku.
Załatwiłem wszystko w godzinę !
Z drogą tam i nazat, czyli... 20 min drogi...
40 min załatwiania bezrobotnego !
To niemożliwe.
Ostatnia z Matką siedzieliśmy 1,5 h w kolejce.
Chyba rano nie opłaca się chodzić, gdy ta
cała szarańcza się zbiera.
Poza tym, że pytają Cię o dzieci, stan cywilny, szkołę
i inne pierdoły, chociaż wiek ledwo 19... We wrześniu.
To fajni ludzie się trafili :D
No i stażyk w Brennej.
Jutro zobaczymy co z tego wyjdzie.
W końcu z Conieco cisza.
Jeszcze przedzwoni się za jedną pracą.
No i z pizzerii też cisza.
Albo babka nie dała kontaktu do mnie i ciula.
^^
O dziwo mam coraz lepszy kontakt z młodą.
Dziś jej na gipsie naszkryfię.
"Ja tu byłem. Braciak"
Hue hue hue.
^^
Dieta zaczyna się od soboty.
Mama Yolo w końcu dała pozwolenie.
Albo tylko rybki chce spróbować...
Nie ważne - chcę diety i się jej doczekam !
^^
Znowu mają ogłoszenie do Kebaba.
Ehh... Jak w tym kraju można cokolwiek załatwić ?
Ani nie zadzwonią z potwiedzeniem, ani z odmową.
Nie wierzę w to za każdym razem.
^^
Sam też nie wiem co myśleć.
Zaczynam się gubić.
Czuję, że łapie mnie to, czego nie chcę.
I chcę jednocześnie.
Znowu ten jebany paradoks...
Liczę, że za kilka miesięcy mi minie.
Albo zrobi się z tego coś więcej.
Zobaczę.