Anes. Który pieprzy wszystko, czego sie podejmie.
I tu Anes, kiedy był w miarę szczęsliwy i spełniony
Kiedyś.
Jestem na siebie wściekła. Mega wściekła.
Mam do siebie tyle pretensji... spędza mi to do cholery sen z powiek.
Konsekwencja. No niestety. Lepiej pózno niż wcale -.-
Może i było to nieświadome. Może.
Wiem jedno - zjebałam w każdym calu.
I zdaję sobie z tego sprawę. Ale... co dalej? Ot co...
Przenoszę Linurona do siebie. Do domu. W końcu. Niebawem Drwalewo żegnaj.
I jedynie to dostarcza mi trochę radości, moje Serduszko będzie przy mnie.
Przynajmniej to się uda.
Anes ma już wszystkiego serdecznie dosyć.