Te maleńkie kwiatki, które zasypują drzewa o tej porze roku są jednymi z moich ulubionych wiosennych cudów
- cieszę się, że zdążyłam je znowu uchwycić, dzisiaj już opadają na ziemię, ale przedwczoraj jeszcze kwitły
dosłownie wszędzie dookoła i udało mi się je fotograficznie uchwycić. Będę znowu cały rok teraz na nie patrzeć :)
Zbiłam w sobotę telefon. Na szczęście lustrzance się nic nie stało, więc zupełnie się telefonem nie przejęłam, inne
rzeczy są od niego cenniejsze i ważniejsze :)
Bo w sobotę wyskoczyliśmy sobie z Ł w góry, już tak dawno nigdzie nie byliśmy, że trzeba było wykorzystać jak
najlepiej wolną sobotę. O dziwo trafiła mi się wolna mimo finału i zakończenia PPA w Capitolu - wielkiej imprezy,
gdzie wszyscy byli potrzebni (swoją drogą: super ciekawa sprawa!). Po za krótkiej na sen nocy wsiedliśmy rano w
pociąg i pojechaliśmy do Szklarskiej Poręby. Pogoda na Szrenicy trafiła się idealna - słońce, wiatr i śnieg pod
butami - no cudnie <3
Mans Zelmelrow - Should've gone home
ZAPRASZAM