Hej !
Jak podoba się wam moje opowiadanie? :) Jeżeli chcecie aby wasze opowiadanie zostało tu opublikowane piszcie do nas na e-mail
/Paulina
_________________________________________________
Odmieniona cz.2
- No wiesz trudno będzie po tym co mi powiedziałeś - powiedziała Lucy nabijając się z niego a on zaczął ją gilgać. Prosiła żeby przestał, a on przy którejś próbie wziął ja na ramie i zaniósł na sofę. W tedy zapadła cisza a ona powiedziała
- Możemy spróbować- chłopak ucieszył się z tego i zapadli w pocałunku.
Resztę dnia spędzili na przytulaniu, rozmawianiu i robieniu pizzy. Około godziny 12 w nocy dziewczyna musiała już wracać, żeby jej mama nic nie powiedziała babci bo Lucy nie chciała jej zawieść. Chłopak długo ją przekonywał żeby nie szła żeby została, ale ona się nie dała. Chłopak zaproponował jej że ją odwiezie swoim motorem. Lucy nie chętnie się zgodziła bo strasznie bała się motorów od czasu wypadku jej ojca, ale jakoś się dała przekonać. Gdy byli już koło parku Lucy zobaczyła z naprzeciwka światła od samochodu i prosiła go płacząc żeby się zatrzymał. Usiadła na poboczu, a chłopak obok niej. On ją mocno przytulił i próbował uspokoić. Gdy w końcu mu się to udało chłopak zapytał ją dlaczego tak zareagowała.
- Mój tata przeze mnie zginął.
- Nawet tak nie mów.-przytulił ją jeszcze mocniej, żeby czuła się bezpieczna- Powiesz mi co się w tedy stało? - kiwał głową i zaczęła mówić
- Kazałam mojemu tacie obiecać, że zdąży na wigilię. Wiedziałam, że dotrzyma słowa, ale nie za taką cenę. Był 24 grudzień 2010 roku mój tata wracał z pracy . Myślisz pewno jaki głupek jeździ w zimę motorem, ale w tedy nie było śniegu i zapowiadali, że święta będą bez śniegu. No więc mój tata gdy wracał z pracy z naprzeciwka jechał pijany kierowca który wjechał w jego pas. Tata nie zdążył go ominąć ani zjechać na bok ponieważ zaczął padać w tedy śniegi było ślisko. Zginął na miejscu. Dowiedzieliśmy się z mamą na drugi dzień czyli w boże narodzenie . Do tej pory chodzę do psychologa bo nie mogę się z tym uporać. Od tego dnia gdy się dowiedziałam znienawidziłam każde święto które obchodziliśmy razem. Dzień przed wypadkiem tata podarował mi kotka jako prezent świąteczny na wypadek gdyby nie zdążył.- Lucy co raz mocniej płakała, a chłopak postanowił ją zanieść do swojego mieszkania ponieważ nie chciał żeby jeszcze bardziej się bała. Zasnęła wtulona w niego. Chłopak chciał w tedy żeby czuła się przy nim bezpiecznie. Chciał przejąć na siebie cały jej ból.
Następnego dnia Lucy obudziła się bardzo przygnębiona. Po chwili zauważyła, że nie ma przy niej Matta. Poszła więc do łazienki się odświeżyć. Nadal była ubrana w ciuchy, które dał jej chłopak. Gdy wróciła do łóżka zobaczyła bukiet róż i śniadanie na drewnianej tacy. Mimowolnie uśmiechnęła się, ale nadal nie widziała Matta. Postanowiła na niego zaczekać. Po chwili w drzwiach zjawił się Matt. Lucy wydawał się jeszcze bardziej przystojny niż dzień wcześniej.
-Dzień dobry śpioszku- uśmiechnął się szczerze, a ona dopiero teraz zdała sobie sprawą która jest godzina. Dochodziła już 13.
-Dzień dobry.- uśmiechnęła się i go pocałowała- O cholera! Już ta godzina mama będzie się o mnie martwić.
- Nie będzie. Rano wysłałem z twojego telefonu, że nocowałaś u koleżanki i że wrócisz wieczorem. Mam nadzieje, że się nie gniewasz.- zrobił słodką minkę
-Dziękuje.- Stanęła na palcach i go przytuliła.
- OOO jakie miłe powitanie- powiedział chłopak- No to teraz siadaj i jedź?, bo jeszcze mi tu zemdlejesz.- Lucy grzecznie go posłuchała.
Mieli dla siebie jeszcze pół dnia więc chłopak postanowił to wykorzystać i zabrał ją najpierw do kina, a potem na spacer po parku. Gdy Lucy wróciła do domu była zdziwiona, że nikt nie pyta jej: gdzie była? co robiła? Postanowiła wykorzystać moment, w którym mama się jej nie czepia, że późno wróciła, i poszła zrobić sobie długą kąpiel w wannie. Uwielbiała takie chwile, w których mogła myśleć o sensie życia. Po kąpieli była tak zmęczona, że od razu położyła się spać.
Przez kolejne miesiące widywali się prawie codziennie po kilka godzin. Matt pomagał Lucy przygotowywać się do różnych testów, ponieważ bardzo dbał o nią. Przed mikołajkami Lucy coś zaniepokoiło. Chciała się z nim spotkać ale on prawie wcale nie miał dla niej czasu. Wściekała się na niego, że tak ją olewa. Myślała, ze Matt ją zdradza. Pewnego dnia gdy poszła kupić mu prezent na mikołajki zobaczyła go w kawiarence z jakąś kobietom. Chciała pójść tam i mu wszystko wygarnąć, ale w ostatniej chwili nie wytrzymała i zawróciła. Na jej nieszczęście za nią szedł młody chłopak z gorącą kawą na wynos. Wpadła na niego, a kawa wylądowała na jego sweterku. Tą sytuacje zobaczył Mat i chciał jej wszystko wytłumaczyć, ale nie mógł jej zatrzymać. Lucy wróciła do domu cała zapłakana. Ani mama, ani jej ciocia nie zauważyły co się dzieje. Dziewczyna była zła na cały świat. Ona go kochała, a on ją tak zranił. Przynajmniej tak jej się wydawało. Matt dzwonił do niej codziennie po kilkadziesiąt razy. Ona żadnego telefonu nie odbierała. Przychodził do niej codziennie prosząc żeby go wysłuchała tak było do wigilii. 24 grudnia obudziła się około godziny 8. Na stoliku stał wazon z 100 róż.
KONIEC
Paulina :)