"Stajesz się NA ZAWSZE odpowiedzialny za to, co oswoiłeś" - powiedział Lis Małemu Księciu.
Ale to nieprawda. Nie ma żadnego "NA ZAWSZE", tylko jakieś "TU I TERAZ", od którego można uciec, kiedy się znudzi. Rok temu zabrakło mi siły, by walczyć o to "ZAWSZE". Odpuściłam, choć wcale nie chciałam tego robić. Ale... Ile można gonić króliczka? Ile można udawać, że jest ok, kiedy wszystko w Tobie krzyczy? Nic nie boli tak bardzo, jak ignorancja. Nie no... Bardziej boli jedynie niemoc, bezradność, gdy łakniesz jak tlenu OBECNOŚCI drugiej osoby - tej konkretnej, a nie kogokolwiek - a słyszysz "nie", które rozrywa Cię na kawałki. Czasami warto się ugryźć w język. Wyciągnąć watę z uszu i włożyć w usta. Lepiej powiedzieć, że nie ma się siły, niż że jest ktoś drugi, kogo w rzeczywistości nie ma. Czasami człowiek uderza o mur, którego nie potrafi już przebić. Trafia w ślepy zaułek. Przegrywa i musi się z tym pogodzić, chociaż cholernie boli. Tylko... Gdzie jest ta pieprzona granica walki o drugiego człowieka? Czy ona w ogóle istnieje? Czy można powiedzieć: "Ok.", gdy na wyznanie miłości ktoś odpowiada: "Mnie nie można kochać"? Jak, kurwa, nie można, skoro to czuję?! I teraz, kiedy mogłabym mieć już całą układankę, wiem, że nigdy nie wepnę w nią tego najważniejszego "elementu"... Nie, to nie kaprys. To desperacka próba realizacji swoich marzeń o NORMALNOŚCI.
Podziwiam tych, którzy mają odwagę spasować. Połknąć garść tabletek, powiesić się czy podciąć żyły. Serio.
Przyjdzie taki moment, że mi też jej wystarczy.
Użytkownik zielonamila92
wyłączył komentowanie na swoim fotoblogu.
photoblog
12 MAJA 2016