Mój łeb waży chyba z tonę, a w uszach mi dudni. Chusteczki walają się wszędzie, gdzie popadnie, a ja zastanwiam się, jak mam przestać być chora. W końcu w środę wielka biba, słyt sykstyn i w ogóle megahipersuperduperorganizm.
Będą wisiały balony o kształcie, który może przywodzić na myśl dwuznaczne skojarzenia i Ryjana będzie śpiewała na zmianę z Bowiem i Stonesami. Widocznie mój emo szalik i niebieski-gejowy płaszczyk nie wystarczył na wybziumanym w kosmos 10-leciu Gejla.
Dzisiaj przeżyłam wstrząs. To niepojęte co cżłowiek potafi zgrodzmadzić w swojej szafce oO
Wyrzuciłam dwa ogromne worki totalnego badziewa i miałam ogromną radochę, niczym Perfekcyjna Pani Domu Anfija Terner.
Mój pokój do tej pory wygląda jak pobojowisko, a ja nie mam siły tego dalej sprzątać... Hue hue. Dobrze, że nie utonęłam w tych kartkach pamiętających mój pobyt w pierwszej klasie, pamiętnikach opisujących co jadłam na obiad 21 września 2001 roku
i rzeczach, o których tutaj wstyd pisać -.-'
No i się dowiedziałam, ze za bardzo brącham. No to proszę: <robi arcybiskupa świnkę>
Lepiej? No mam nadzieję.
Chyba odessam się od tego kompjuterka, bo mój stan się pogarsza i wchodzę w coś a'la stan agonalny...
I się nie udało wykorzystać limitu na notkeu.
Niedobrze, niedobrze.
<upada twarzą na klawiaturę> 69% :>>
Caring about ourselves
This is our last dance
This is our last dance
This is ourselves
Under pressure
Under pressure
Pressure