Piszę ten wpis od 6 dni. Nie... chyba dłużej. Ciągle resetowałem wątek. Lubię poznawać ludzi - poznawanie ludzi jest poznawaniem samego siebie. Rozwojem. Ludzie są jak białe kartki, od dziecka zapisywane są na nich różne rzeczy. W pewnym momencie miejsce się kończy, kartka jest pełna.. wtedy pozostaje zginanie, formowanie, składanie takiej karteczki.. Wszystko niby jest w porządku, wszystkiego pilnuję. Kontrola może i nie w pełni, ale jest okej. Staram się. Lecz, to tylko pozór, zewnętrzna warstwa. Sprawy sprawami, ale co ze mną, moim środkiem? Typowa sinusoida, nie potrafię tym umiejętnie władać.. W takich momentach, kiedy rozdziera mnie nienawiść, niewytłumaczalny lęk.. i reszta atrakcji..Zastanawiam się.. Gdzie kończy się moje ja a zaczyna choroba.. a może coś takiego jak choroba nie istnieje? Może właśnie tak jestem zrobiony, może tak ma być..a może, ja po prostu lubię cierpieć. Mówi się Nawet najgorsza prawda jest lepsza niż kłamstwo. Dlaczego?..Ja tam wole, aby czasem mnie po okłamywać..dosyć mam tej prawdy.. Chcę uwierzyć w coś lepszego. Całe nasze życie jest jednym,wielkim, słodkim kłamstwem. Codziennie wmawiamy sobie, że warto żyć, że ma to jakiś sens. Jaki? Żyć,naśmiecić i umrzeć. Super. Zajebiście, coś jeszcze? A no, jeszcze niszczyć lubimy. Już mi dobrze. Ok.