(...) Siedząc w owym ciemnym kącie, wyobrażam sobie Śmierć. W moich wyobrażeniach jest kobietą wątłą, kościstą, o trupiobladej twarzy. Ma wąskie usta i oczy pozbawione tęczówek. Rzadkie włosy opadają jej na twarz, zasłaniając ją w znacznej części. Są wilgotne i pozlepiane brudem. Człowiek ma wrażenie, że nie widzi przez nie świata. Nic bardziej mylnego, zawsze dostrzega wszystko, co ma jakiekolwiek znaczenie. Jest ubrana w poszarpany, aksamitny płaszcz. Przez cienki materiał można dostrzec jej obwisłe piersi i trupią figurę. W dłoniach dzierży kosę.
To potwór. Ohydny, odrażający potwór. Jednak w przeciwieństwie do Życia, ona nie ubiera fałszywej maski piękna. Gdybym tylko mógł, poszedłbym za Nią. Ponad wszystko gardzę oszustami. Niestety nie mam prawa głosu. (...)