Czyż mogę tak uroczyście mówić o swoich wadach? Być może, lecz istnieje prawdopodobieństwo iż jest to tylko sposób na usprawiedliwienie siebie samego i złych rzeczy, których nie chcę zmienić.
Alkohol- nic nie poradzę na to. Nie nadużywam - wypijam tyle, żeby być lekko wstawionym, ale robie to często. Ostatni raz byłem pijany prawie dwa lata temu i to przypadkowo (przypadki chodzą po ludziach, szczególnie jak mylą wino z bimbrem, a co gorsza, zaczyna im to smakować). W tym stanie mam więcej weny, chce mi się robić i wierzyć w ludzi. Stan trzeźwości sprawia iż tracę w niemal Was wszystkich całkowicie wiarę (za co Was ogromnie przepraszam) jak i w siebie. Ciepłe kolory w świecie widzę tylko w odpowiednim stanie. To wina świata, czy moja?
Papierosy - No bo jakże inaczej? Raz spróbowałem, zostało. Jednak nic mocniejszego, nigdy nie paliłem i nigdy nie zapalę marihuany.
Seks- Jestem paskudnie chutny i nieustannie odczuwam potrzebę, a ilość mych fetyszy i pomysłów na fantazję mogłaby spokojnie konkurować z Markizem De Sade. Jednak tutaj jest ciekawa sprawa, sprzeczność - nie przepadam za jednorazowymi przygodami, stanowczo wolę folgować powyższym z ukochaną mi osobą i do tego, z ręką na mym ciężko pikającym sercu, nigdy, przenigdy żadnej nie zdradziłem. Tak już mam i cieszę się z tego.
Megaego - jestem próżny, markotny, samowielbiący własną personę i nieco arogancki.
To tyle moich grzechów, za które niestety - nie przepraszam.