Jakież to ludzkie i jakież to słabe. Kierują mną żądze, których nie jestem w stanie powstrzymać. Cóż, wybaczcie, jestem, ale chciałbym nie musieć. Oj, czemu mój wymaiginowany idealny świat jaki się na granicach hedonizmu/satanizmu ?
--
Gdy tylko otworzę oczy, czuję się jak zwierzę. Jednocześnie dociera do mnie jak bardzo chce mi się jeść, pić, sikać, a przede wszystkim kochać. Oj tak, nie ma innej pory dnia tak dobrej na seks jak poranek. Zresztą moje lube dowiadywały się o tym bardzo szybko.
Chuć internetów - bo tak nazywam tą chwilę podczas jedzenia śniadania, kiedy usiłuję trafić łyżeczką w usta, nie w oko, tyłkiem w krzesło nie w klatkę papugi, a kursorem myszki w serwis literacki a nie w xnxx.... (przeważnie się udaje, Ghandi byłby ze mnie dumny!)
.
Chuć sukcesów. Odkad tylko zwierzece instynkty zaspokoję, lub powstrzymam zaczyna się dla mnie dzień, który jest wyjątkową grą. Chcę zrobić jak najwięcej na uczelnię, poprawić jak najwięcej w książce, narysować ilustrację, podbiec do pracy i zmontować materiał w studio nagrań jak najlepiej, wziąść gitarę i kontynuować kompozycję na mój nowy projekt ... A potem coś nagrać, a na kolacje mieć czas na kolejny odcinek Supernatural i chłodne piwko.
...
Na sam koniec dnia, bardziej lub mniej zaspokojonego, MUSZĘ SPAĆ.
...
Chcę, chcę, pragnę, muszę. To mną steruje. Mogę się jedynie cieszyć, że wiele z tych chuci przynosi jakieś rozwijajace korzyści.
A jedna nic.
Chociaż jest jakoby najmocniejsza.
---
Oj jakieś to ludzkie i jakież to słabe.