Ramsay siadał tam codziennie. Kochał to miejsce, widok morza go uspakajał. W oddali, przy zniknającym już słońcu na zachodzie, a ciemniejącym niebie na północy i wschodzie widać było nikłe światła platform oraz statków. Gdzies tam tysiące żyć, istnień trwało we własnej egzystencji, lepszej lub gorszej - ale ich własnej. Z każdej z nich możnaby napisać kolejną książkę, biblię świata. Ramsay rozmyślał o tym, jednak jego własne życie nie wydawało się być tak kolorowe jak by tego chciał- biblia jego poczynań zaczynałaby się od "Moje nowe życie zaczęło się, kiedy złamałem kobiecie serce oraz odwróciłem się od rodziny". Kobieta nie wytrzymała tego nerwowo - skrzywdziła się. Nie fizycznie, a psychicznie. A rodzina, zarówno jej jak i jego nie postanowiła wybaczać mu żadych błędów.
Usiadłem obok niego by podziwiać z nim horyzont. Jego oczy nie były tak smutne, jakby można się tego spodziewać.
- Witaj Zefir - rzekł podekscytowany. Miało to swoje podłoże - zazwyczaj miałem pod ręką jakiś dobry alkohol i papierosy. To akurat kochaliśmy obydwaj.
- Vendui. - odparłem po elficku mając nadzieję iż nie pomyliłem pożegnania z powitaniem.
Ramsay był uśmiechnięty, Spokojny. Mimo błędów jego nowa bilbia pisała się nienajgorzej. Dostał dobrą pracę, był wolontriuszem i do tego mistrzowskim, niemal w moim stopniu marzycielem. Zresztą, gdyby nie to, w życiu bym go nie poznał - wynajmował mieszkania, a ja potrzebował czegoś na miesiąc. Nikt normalny nie zgodziłby się na wynajęcie mieszkania na miesiąc - on tak. Zaciekawił się mną i moją postacią oraz historią. Toteż zaprosił mnie kiedyś na piwo, a tam opowiedział, w Szkockim stylu, jak to wygląda jego życie teraz , a jak wyglądało.
- Jutro wyjeżdżam. - oznajmiłem krótko - Wpadne do twojego office'a i oddam Ci klucze.
- Szkoda. Gdzie jedziesz?
- W sumie Dania blisko. Albo Szwecja. Zawsze chciałem też odwiedzić Helsinki.
- Sztokholm Zefir, Sztokholm. - odparł uśmiechnięty - Ciekawy polak z Ciebie.
Wzruszyłem ramionami.
- Mogę o Tobie napisać jak wrócę?
- A, zapomniałem, że się masz za pisarza. Owszem, ale po co?
- Ludzie, których znam załamują ręce po błędach, których nie umieją sobie wybaczyć. Tracą wszelką nadzieję, zamykają się w sobie, egzystują z brzemieniem winy i samopogardy.
- Po Polsku też takie słowa klecisz? - przerwał mi.
- Lepsze.
- Mów dalej.
- Jesteś dobrym przykładem, człowieka, który mimo iż ostatnia jego książka zakończyła się niczym grecki dramat, to jednak nową pisze pełną pozytywnych emocji i postanowień.
- I piwa, Zefir.
Skinąłem głową.
- Skoro już o tym mowa... - sięgnąłem do plecaka i wyciągnąłem litrowego Sobieskiego - To lepiej weź jutro wolne.
Inni zdjęcia: Szafirki w kolorze nieba. halinamwiosna vela44... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Thursday again quen... maxima24... maxima24