Budujesz coś latami. Odrzucasz logikę i zdajesz się na instynkt. Łapiesz się jak tonący brzytwy każdej, nawet najmniejszej, pozytywnej rzeczy, która świadczy o tym, że robisz dobrze. Bo tak. I tak wiedziony falą upartości trafiasz na mur. Efekt końcowy nijak ma się do tego, co było w Twojej głowie na samym początku. A powrotów nie ma...