Już po balu : )
Jak było ? Nie wiem .
Niby dobrze , ale jednak coś nie pasowało.
Nie zjadłam dzisiaj dużo , myślałam że będzie gorzej .
Bilans :
* sałatka : ok.100 kcl
* 2 małe kotlety mielone : ok.150 kcl
* obiad na balu : ok.300kcl
*lody : 100 kcl
* 2 szklanki soku : ok. 150 kcl
Razem : 800 kcl
+ 3 godziny tańczenia .
Kolejny raz dowiodłam tego, że ze mna jest coś nie tak. Siedzę jak sierotka marysia i urządzam dziecinadę siedząc i płacząc. Kolejny raz ta sama sytuacja. Mam dość mojej chorej naiwności . Zawsze kiedy myślę , że jestem szcześliwa , coś w jednej chwili musi się popsuć . Popadam w coraz gorszą paranoję i jeżeli dalej tak pójdzie , odizoluję sie od świata . Okłamywałam sama siebie , łudząc się , że to sie uda. Jak zwykle spełnił sie najgorszy scenariusz . Kompletnie nie wiem, dlaczego tak się dzieje . Wszystko sie układało i rozpadło się w jednej chwili.
Mam nadzieję, że w końcu skończę z pakowaniem się w gówno.