Długo mnie tu nie było... Przez ten okres nie miałam za bardzo jak cokolwiek pisać, a szczerze mówiąc nie miałabym nic dobrego do przekazania.
Jutro wyjeżdżam do Gdańska. Całe życie czekałam na ten moment, kiedy będę mogła wyrwać się ze swojego miasta, które zawsze bardziej mnie dusiło, niż pozwalało czuć się jak w domu. Na moment, w którym ucieknę od osób, które chorobliwie mnie kontrolowały. Jednak przychodzi co do czego, to nie chcę wyjeżdżać. Boję się. Strasznie się boję...
Ogromne miasto, którego kompletnie nie znam. Nikogo też tam nie mam. Wszystkie bliskie mi osoby wyjeżdżają gdzie indziej. Przedwczoraj, gdy się z nimi żegnałam, miałam ochotę się zwyczajnie rozpłakać. Ja, która nigdy się do nikogo nie przywiązywała. Będę skazana sama na siebie, znając życie zamknę się w czterech ścianach, a jedyna droga, jaką poznam, będzie ta na uczelnię.
Osoba, którą tam znam, żałuje pewnie, że w ogóle miała ze mną kontakt, bo bez powodu [z tej osoby punktu widzenia] przestałam się odzywać, jak to mam w zwyczaju, gdy dzieje się coś złego.
A działo się dużo. W pewnym momencie nie wiedziałam, czy w ogóle na studia w tym roku pójdę. Czy w ogóle gdziekolwiek i kiedykolwiek pójdę. Na szczęście tak.
Okazuje się, że nawet taki samotnik, jak ja potrzebuje ludzi. I chociaż to zazwyczaj inni zwierzają się mi, naprawdę chciałabym mieć w tym mieście kogoś innego niż moja poduszka, komu będę mogła się wyżalić, wypłakać i ponarzekać. Kogoś, kto czasem po prostu by ze mną siedział w ciszy i pozwolił poczuć, że zwyczajnie jest. I po prostu by był...
Jeśli zaś chodzi o wybór zdjęcia do wpisu... Wybrałam miasto, w którym nie mam żadnych przyjaciół, ani nawet dalszych znajomych, (a przede wszystkim pewna osoba też nikogo tam nie ma, kogo by odwiedzała), bo chciałam mieć świeży start. Nikt mnie nie zna, ja nikogo nie znam, nowa szkoła, nowy rok, nowe życie - bo nie spotkam tej osoby w tym mieście, bo to będzie definitywny koniec relacji. W końcu się odetnę i przestanę myśleć o czymś, co nie miało prawa trwać dłużej. A dzisiaj dowiaduję się, że ta osoba będzie pracować w mieście, w którym mieszkają moje współlokatorki albo właśnie w Gdańsku. Nie wierzę w przeznaczenie, ale przyznam, że los potrafi być przewrotny.
Do następnego razu. :)
Mam nadzieję, ze poradzę sobie bez tabletek...