Coraz bardziej się sobie podobam. Nie wstydzę się już ubierać obcisłych ciuchów ani wkładać bluzek do spodni. Akceptacja, tak długo na nią pracowałam.
Co do twarzy to samo. Częściej wychodzę bez makijażu, ostatnio na biwak pojechałam bez niego, chociaż byli tam ludzie, których kompletnie nie znałam. Dla zobrazowania - kiedyś nawet do sklepu na dół musiałam się pomalować.
Dokształcam się w wielu dziedzinach - zdrowie, dieta, a ostatnio też kosmetologia. Lubię mieć pojęcie o tym, co robię, wiedzę opartą na faktach, a nie przypuszczeniach.
Zdałam maturę na wiele wyższe wyniki, niż się spodziewałam. Mogę sobie powiedzieć, że jestem z siebie dumna. Szanse, że dostanę się na wymarzony kierunek studiów są dużo większe.
Zaczęłam włączać ruch do dziennej rutyny. Staram się biegać, chociaż wychodzi mi to na razie pokracznie, ale od czegoś zacząć trzeba. Jak nie daję rady biegać, to spaceruję.
No i najważniejsze - chyba w końcu dostałam to, na co tyle czekałam. Nie zapeszam, nie podchodzę do tego naiwnie, bo to jeszcze nie pora i jeszcze za krótko. Ale być może nareszcie znalazłam kogoś, na kogo tyle czekałam. Mam taką skromną nadzieję.
Po powrocie z Norwegii będę bardziej aktywna, a tymczasem miłego wieczoru :*