Taki omlecior zafundowałam sobie ostatnio na obiad. :)
Chciałabym w końcu mieć czas, żeby być tu regularnie, ale jak na złość, wszystko mi w tym przeszkadza, wrrr...
Ostatnio mam okropną ochotę się wygadać, co zdarza mi się niezwykle rzadko. Zazwyczaj wszystko zostawiam dla siebie, bo po co komuś truć dupę moimi problemami, przywykłam. Ale jak już raz na ruski rok przyszpili mnie na gorzkie żale, to nikt nie ma dla mnie czasu, super. Więc standardowo wykorzystam do tego bloga.
Zeszłam już całkiem z antydepresantów, od tygodnia ich nie biorę. Czułam zresztą, że nie były mi potrzebne od dłuższego czasu, miałam ich tak naprawdę dość. Cały problem tkwi w tym, że mam skutki uboczne odstawienia. To znaczy te leki nie powodują uzależnienia etc. tylko mimo stopniowego schodzenia z nich, nagły spadek dopaminy wywołał reakcje obronne mózgu. Właściwie to są bardziej wkurwiające niż niepokojące, bo nie mogę nic jeść, każda porcja jedzenia ma ochotę wrócić na talerz, więc jem tylko zazwyczaj raz dziennie. Ale najbardziej denerwuje mnie uczucie derealizacji, czasem mam wrażenie, jakbym stała obok siebie i moje duchowe ja łapało lagi w podążaniu za ciałem, nice.
Gorzej tylko, że pełnia tuż tuż. Ogólnie pełnia podbija choroby psychiczne i wzmaga depresyjne nastroje, a u mnie nawet pomimo leków tak było, więc mam z głowy ten weekend. Nie chce mi się siedzieć w domu, mam ochotę być wśród ludzi, ale nagle wszyscy tajemniczo zniknęli. Boli mnie też, że moja bliska przyjaciółka zachowuje się trochę nie w porządku. Zawsze lubiłam z nią gadać, gdy miałam problem, bo wiedziałam, że mnie wysłucha, a teraz ledwo znajduje dla mnie czas, jeśli już go znajdzie, to i tak mam wrażenie, jakbym gadała ze ścianą, a ścianę mam też w domu, so I'll pass.
Obiecałam też zdać recenzję z pierwszego biegania, więc... Biegałam w Norwegii. Kupiłam sobie w końcu dobre buty do biegania, nawet ciuchy. Chyba się do tego przekonam, bo lubię być sama i mieć czas, by pomyśleć, także ideolo. Nie ogarnęłam jeszcze tylko prawidłowej techniki, żeby biegać najbardziej wydajnie. Całe życie byłam zresztą krótkodystansowcem, więc na dłuższe dystanse muszę uruchomić białe włókna mięśniowe, które u mnie leżą i kwiczą, adekwatnie do trybu życia, który prowadziłam. Na razie nie będę wstawiać info o postępach, bo wstyd się przyznać, ale podejrzewam, że dzieci z podstawówki by mnie pokonały pod względem formy. Dzisiaj, jeśli nie znajdzie nikt dla mnie czasu, to pójdę pobiegać, wyżyję się.
No, krótka notka, jak zwykle, brawo ja! Póki mam czas, to poodpisuję Wam i wpadnę do Was.
Miłego dnia! <3