photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 19 LUTEGO 2012

półcić

to miały być ostatki?
nosz kurwa,
spodziewałem się tłumu ludzi,
tego że będą walić gromadnie
małym oknem
i rozsuwanymi drzwiami.
a tu chuj.
zastój, lipa.
ruch znikomy.
od niepamiętnych czasów
dziś była możliwość wejścia
do sklepu w nocy,
zwyczajnie go kurde nie zamknąłem
i nie usługiwałem okienkiem.
dodatkowo też nie pamiętam
kiedy w pracy miałem towarzysza
całą noc (oprócz Fajki).
jako że Bil
jest świeżynką jeszcze
to dostał kilka razy w miesiącu
zmiany nocne
z kimś do rana.
jego towarzysz ma mu pomóc odnaleźć
się w tem wszystkiem.
jestem bardzo słabym nauczycielem,
więc ta zmiana nic mu raczej nie pomogła,
a tylko zapewne utwierdziła
że będzie współpracował
z kretynami.

staram się teraz po nockach budzić
tak wcześnie jak to jest tylko możliwe.
przeszkodą jest to że gdy rano wracam
jestem pobudzony
i żywię ogromną chęć
do realizowania tego
co w noc udało się
wytworzyć.
nie przemawia do mnie fakt
że po powstaniu
też to mogę robić.
niecierpliwość
mnie, jako osoby cierpliwej.
głupio to brzmi,
ale są rzeczy i kategorie
kiedy nie mogę czekać
bo chcę teraz.
o!

nieco żałuję piątkowego wieczora,
a nieco więcej on mnie śmieszy.
spędziłem go z Pejzem.
młodym osobnikiem.
trochę kosmiczna zawiłość
bo na podobne wuajaże
nie umawialiśmy się nigdy
do tej pory.
znamy się odkąd 11 lat temu zmieniłem
towarzystwo
i wefrunąłem w nowych ludzi.
moja niechęć do młodzieży
z latami nabierała coraz bardziej cywilizowanego kształtu,
jednak owych 11 lat wstecz
byłem bardziej niż niemiły.
bo jak to?
ja mam szesnaście lat,
a tu mnie pod nogami pałęta się dzieciak
który niedawno przestał z cyca ssać
matczyne mleko?
ej no . . .
po niespełna dekadzie to ustąpiło.
dwie możliwości,
albo wzniósł się na poziom intelektualny
z którym można prowadzić dysputy,
albo ja się zatrzymałem a Pejzi mnie dogonił.
tak więc już w dacie z 12 na końcu
będzie trzeci rok z rzędu
kiedy przy ociepleniu aury jeszcze wraz z Michasiem i Maliną
będziemy wychodzić na boisko bieżyć
i swawolić z piłką.
przeto już zwykłe haha, -cześć- zmieniło
się w bardziej rozbudowaną konwersacje.
to w końcu on mi nie odmówił towarzystwa po
wrześniowym pogrzebie.
no i tu się trochę wątek łączy.
siedziałem, kolorowałem obrazek
i naszło mnie
-nosz kurwa, piątek. Pupan soboty zawsze miał wolne więc dziś by mi z uśmiechem towarzyszył-
miałem niezmierną ochotę na towarzystwo,
Mar na nocną zmianę, Electro Lucjusza nie namówię na nieznośność
przebywania w duecie,
Michaś nie odpowiada, a o każdym kumplu bez fiuta mogę zapomnieć.
kurwa mać, wtedy zawsze z super-bohaterskim szelmowskim uśmiechem
wdzierał się Paweł,
po czym robiliśmy wycieczkę do sklepu
resztę czasu spędzając na płaczu
który napędzał śmiech.
lipa.
pustka.
nienawidzę fejzbuka.
do tego jeszcze dotrę.
pojawiłem się tam na chwilę
by zapodać jaką kolejną piosenkę w polskim języku,
no i nieszczęśnie zagaduje mnie
Pejz.
proponuje wypicie poprzez konkretne napicie.
pffffff!
dawajesz, dawajesz młodzieży.
no i po niespełna pół godzinie
z zakupami przestępujemy moje progi.
jeszcze nie było 22.
tu się zaczyna fajnie.
nie że alkohol,
ale coś zupełnie innego.
przyjmuje to jako coś
ogromnie miłego.
ktoś mnie słuchał, nie przerywał.
łaknął ograniczonej wiedzy
i prowadził rozmowę na zasadzie wymiany zdań,
a nie przerywania i wchodzenia w pół słowa.
to trochę przypomina moje relacje z magistrem wuefu.
on sprzedaje mi różne ciekawe rzeczy
na temat muzyki,
ale reprezentujemy niby podobne,
lecz odległe drużyny.
on jest po jasnej stronie mocy, ja po ciemnej i do mnie to nie trafia.
za to Pejzi jest jak ja zepsuty do kostnego szpiku
i przyjmuje to co mu ujawnię
z zainteresowaniem i chęcią by to zgłębić.
tak gaworząc spędziliśmy czas do czwartej
gdzie ja już czułem że jestem pijany
i nie dam rady zrealizować poprzedniej myśli
by spod stołu wydobyć szpraje
i wyjść na mróz malować ściany.
co w tym jest smutnego i czego żałuję?
tego że w pewnym momencie oswoiłem się z myślą
iż piątek będzie tylko mój
i zrealizuje choć jeden projekt.
ten czas mi umknął,
zamieniłem go na personalizację
radości.